Po dniu spotkań i ważnych rozmów wracam do hotelu. Ściągam buty. Włączam Low rising. Przyznaję, jestem zmęczona. Wiem jednak, że żałowałabym, gdybym nie pojechała.
Lubię ten hotelowy stan w podrozach sluzbowych. I zrzucanie szpilek po calym dniu i wylegiwanie sie w hotelowym szlafroku w lozku z idealnie wyprasowana posciela gapiac sie w telewizor ;) zasluzony odpoczynek po pracowitym dniu ;)
Jesteś naprawdę bardzo zapracowana osobą :)
OdpowiedzUsuńKiedy czas na dziecko?? ;)
http://klepka-pisze.blogspot.com/
jak ja marzę o takich obcasach... ;)
OdpowiedzUsuńSatysfakcja po dobrze wykonanym zadaniu, mimo zmęczonego ciała, dodaje pozytywnej energii, prawda?
OdpowiedzUsuńLubię! :)
OdpowiedzUsuńAgnieszka
Elegancko ;) Pozdrawiam, www.monika-paula.blogspot.com
OdpowiedzUsuń:)) fajnie, że byłaś kilka przecznic dalej ;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoje szpilki.
OdpowiedzUsuńwww.walka-o-dziecko.blogspot.com
louboutainy?
OdpowiedzUsuńLubię ten hotelowy stan w podrozach sluzbowych. I zrzucanie szpilek po calym dniu i wylegiwanie sie w hotelowym szlafroku w lozku z idealnie wyprasowana posciela gapiac sie w telewizor ;) zasluzony odpoczynek po pracowitym dniu ;)
OdpowiedzUsuńJa też, taka prymitywna stysfakcja ;)
UsuńTo dlatego czasami irytuje mnie moja "przybiurkowa" praca. Zrzucić szpilki w jakimś hotelu w jakimś mieście - to brzmi dumnie :)
OdpowiedzUsuń