Zbiegam na autobus.
Na drugim piętrze mijam panią Sprzątaczkę. Wymieniam się z nią zwyczajowym dzień dobry.
- A Pani dziś trochę spóźniona.
I po jaką cholerę do samego parteru wyjaśniam Jej, że nie, że to nie tak, że ja mogę?
piątek, 31 sierpnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:))
OdpowiedzUsuńtego nie wiem, ale...
OdpowiedzUsuńboskie zdjęcie :)))
no wlasnie po co?
OdpowiedzUsuńrewelacyjna fatka:)
Z innej beczki - na weekend i pierwszy, wrześniowy tydzień wypożyczyłam książkę "Emma i ja". Podpowiedziała mi ją opcja "You might also like".
OdpowiedzUsuńOjj, nie. To bardzo ciężka książka.
UsuńTrudna i smutna.
Nie wiem czy to wybór na weekend.
Jestem na finiszu "Drzwi do piekieł" Nurowskiej.
UsuńTeż ciężka, choć tematycznie inna.
Nie wiem czy w weekend mi się uda do niej dobrać. Zobaczymy.
W domu czeka także "Była sobie dziewczyna". Film szalenie mi się podobał, więc może gdy nie udźwignę treści Emmy to sięgnę po nią.
Mój mąż na takie zaczepki odpowiada szerokim uśmiechem i jakimś cudem odwzajemniony uśmiech pani Sprzątaczki odprowadza go samych drzwi. Uczę się ;)
OdpowiedzUsuńSzeroki uśmiech jest opcją. U mnie znacznie częściej obchodzi się bez.
UsuńNo cóż, chyba trzeba poćwiczyć asertywność ;)
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to mam podobnie jak koleżanka wyżej, w takich przypadkach (czyli postawa z uśmiechem i na dystans) uczę się od męża :)
Myślę, że można powiedzieć o mnie wiele, ale z pewnością nie to, że brak mi asertywności.
UsuńTym bardziej nie wiem co się dziś stało! :)
Czasem też się tak tłumaczę, choć najczęściej po prostu uśmiecham się i idę dalej.
OdpowiedzUsuńha, ha, musiała Cię nieźle zaskoczyć :-)
OdpowiedzUsuńwitaj
OdpowiedzUsuńa dlaczego "jej" pisane dużą literą??
Ja tak lubię naszą Panią Sprzątaczkę, że aż szkoda mi się stąd wyprowadzać.
OdpowiedzUsuńA tam spóźniona ;)
OdpowiedzUsuńAle świetne ujęcie, pozdrawiam, super blog!
OdpowiedzUsuń