piątek, 20 lipca 2012

somewhere (over the rainbow)

Mieszkam w dość osobliwym miejscu.
W centrum, nie aż tak dużego, miasta.
Gdzieś między wieżą kościoła z czerwonej cegły i starą kostką brukową.
Bliżej nieba.
Gdzieś, gdzie czasem czuć zapach minionych epok.

18 komentarzy:

  1. Anonimowy15:03

    Ale jestes bardziej światowa od niejednego mieszkańca metropolii, pozdrawiam i cieszę sie, ze na prestiżu! Podgladacz, czytacz regularny- Kamila:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odwiedzając jakieś miasto, zawsze największe wrażenie robił na mnie rynek i kościół przy nim stojący. Kostka brukowa być też musiała. To jakiś nieodłączny symbol takich miejsc z historią. Nie mam pojęcia, dlaczego, bo racjonalnie tego wytłumaczyć nie umiem, ale... fakt faktem, że takie miejsca były dla mnie (i są nadal) najpiękniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie miejsca. I tę piosenkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. I jeszcze napisz, że w starej kamienicy, to umrę z zazdrości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W starej kamienicy nie, ale za to na poddaszu :)

      Usuń
  5. Witaj Dorotko;),
    W moim mieście rodzinnym też kościół z czerwonej cegły i brukowana ulica, a na jej drugim końcu drugi kościół - biały i betonowy. Over the rainbow it is, indeed.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (To jedno z imion, których naprawdę nie lubię.)
      :)

      Usuń
  6. Jakbym czytała o sobie! Ja sama mieszkam między katedrą z czerwonej cegły a kostką brukową i deptakiem, i tylko kraj nie ten...:P

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś mieszkałam w małym miasteczku, miało wiele budowli z dusza
    Teraz mój świat się troszkęe zmienił, trasa dzienna ogranicza się do podróży od mieszkania w bloku do firmy 300 m dalej, ale gdy wyjeżdżam, cieszę się pobytem całą sobą, chłonę nowości i swojskości

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem dlaczego, ale kostka brukowa działa na mnie ... kojąco. Uwielbiam jej nierówności i kolor. Walczyłam o nią na naszym podjeździe do upadłego. A teraz nie przeszkadzają mi nawet chwasty, które pomiędzy nią się przepychają.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy18:00

    Lubię czytać Twoje romantyczno-zamyślone wpisy.
    Ps. Śliczne nie-zielone buty na zdjęciu - zdradź skąd one?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło :)
      A buty? Buty kupione dawno, dawno temu.

      Usuń
  10. Anonimowy21:17

    Przeczytałam wszystko, od początku.
    Zainspirowana postanowiłam pomalować paznokcie.
    Od tego czasu mam wrażenie, że przeszczepiono mi dłonie. Dziwne bardzo uczucie. I choć dłonie jakby nie moje, ciągle na nie spoglądam. Dziękuję.

    I Ps
    Ponieważ absolutnie się na tym nie znam i nigdy ,nawet przez moment się tym nie interesowałam to czy mogłabyś mi polecić jakieś lakiery za największą ich zaletę uznając wytrzymałość?
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do pomalowanych paznokci trzeba się przyzwyczaić :)

      Jeśli zaś o lakier chodzi - chyba, standardowo, polecam GOSH. Używam także lakierów Inglota. Choć, tak po prawdzie, każdy odpryskuje. Dlatego warto używać także utwardzacza. Jakiś czas temu toczyła się tu dyskusja na ten temat. Bezsprzecznie wygrał Nail Tek Quicken.

      Usuń
  11. Rozmarzyłam sie...miejsce które opisujesz, istnieje tylko w mojej wyobraźni, a jednak, niemal usłyszałam dzwony dochodzące z wieży kościoła...pieknie piszesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzwony codziennie o 6.00 i 18.00. W niedziele częściej.
      Dodatkowo, zegar ratuszowy wybija każdą godzinę :)

      Usuń