Spotkania przy świątecznym stole mają w sobie coś z walki.
Walki o poprawność, zachowanie pozorów i o zatrzymywanie pewnych opinii tylko dla siebie.
W tle Kung Fu Fighting, czyli piosenka przewodnia.
poniedziałek, 9 kwietnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"zatrzymywanie pewnych opinii tylko dla siebie"- bywa trudne, a nawet najtrudniejsze.
OdpowiedzUsuńDlatego wybrałam "Like crazy".
I nie żałuję!
A.
bo to najwyższy stopień wtajemniczenia :)
Usuńnaprawdę cieszę się, że Ci się podobał :)
Usuń:) Bazą mojej "taktyki" jest myśl- 'milczenie jest złotem'. Mimo, że trudne, do osiągnięcia... w końcu opinia o mojej małomówności nie wzięła się znikąd :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że będzie mi się podobał. Czasami (często) odnajduję tutaj siebie:)
A.
Mi się to nigdy nie udaje;)))
OdpowiedzUsuńtak jak mówię, wyższy stopień wtajemniczenia i lata praktyki :)
Usuńa język przygryzany opuchnięty jeszcze przez tydzień :) ufff, już po wszystkim ;)
OdpowiedzUsuńja to traktuję jako ćwiczenia: cierpliwości, wyrozumiałości i tolerancji. mięśnie mam po takich spotkaniach jak banie :)
OdpowiedzUsuńi to też jest sposób! :)
Usuńnajgorszy jest uśmiech nr 5...
OdpowiedzUsuńa tak, uśmiech nr 5 ...
UsuńPrzeczytałam Twój wpis mojemu mężowi, bo tak mi się spodobał, a później poszliśmy na spotkanie z moimi rodzicami. Kiedy z niego wychodziliśmy powiedział tylko: "Kung Fu Fighting" i wszystko było jasne ;) dziękuję, że dodalaś do naszegp tajnego słownika kolejne określenie ;)
OdpowiedzUsuńChyba muszę to sobie wyciąć i przyczepić na lodówkę :)
Usuńależ ja miałam KungFu :P
OdpowiedzUsuńi ugryzłam się w język pierdylion razy, ale dałam radę :)
grzeczna dziewczynka :)
Usuń... z opuchniętym językiem
Usuńkrótko i na temat:)
OdpowiedzUsuńa co :)
Usuńchyba u większości tak jest. Dziwne, co?
OdpowiedzUsuńhistoria stara jak świat.
UsuńOjejku, odkryłam właśnie Twojego bloga i tak mi się spodobał, jak żaden inny.
OdpowiedzUsuńZrobiłam listę filmów do oglądnięcia:)))
dzięki:)))
pozdrawiam
Zatrzymywanie pewnych opinii tylko dla siebie bywa męczące. Lubię wracać do domu po świętach ;)
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że nie Ty jedna :)
UsuńOdpadłam drugiego dnia. Lubię Twój blog.
OdpowiedzUsuń