my często gdzieś chodzimy, bo ekipę z pracy mam iście rozrywkową :) chociaż też zwykle mi się nie chce jechać wieczorem na spotkanie z ludźmi, których oglądam codziennie w pracy...
Czytam Ciebie,Zielone Buciki, i odnajduję siebie sprzed wielu lat. I bliziutko mi do mojej Córci (mimo że Ona daleko). Bo takie jesteście do siebie podobne.... Małgosia.
Bardzo nie lubię tych pracowych wyjsć pod przymusem... Zawsze jest jakoś dziwnie mimo, że w sumie zawsze kończy się sympatycznie...
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię. Głupio nie pójść, głupio odmówić, głupio wyjść wcześniej.
UsuńPo chwili, oczywiście, okazuje się, że jest całkiem fajnie.
Dokładnie.
Usuńmy często gdzieś chodzimy, bo ekipę z pracy mam iście rozrywkową :) chociaż też zwykle mi się nie chce jechać wieczorem na spotkanie z ludźmi, których oglądam codziennie w pracy...
OdpowiedzUsuńpod przymusem nie zawsze znaczy niemiło. Sama często się migam, choć na piwo nie chodzimy, ale wtedy poznajemy drugą twarz pozornie znanych nam ludzi,
OdpowiedzUsuńNa szczęście przy takich spotkaniach po piwku trochę się atmosfera rozkręca ;) A piwko widzę dobre było, ciemne jak lubię.
OdpowiedzUsuńTo ze zdjęcia było w Pradze :)
UsuńPod przymusem? Na piwo?
OdpowiedzUsuńNie!
:)
Agnieszka
Nawet trochę? Czego zabrakło?
OdpowiedzUsuńJa się właśnie wymigałam z dzisiejszego... :)
OdpowiedzUsuńI wcale z tym wymiganiem nie jest mi źle.
o! :)
Usuńi tu czasem też trzeba załączyć usmiech nr 5 ;)
OdpowiedzUsuńczasem 6
UsuńCzytam Ciebie,Zielone Buciki, i odnajduję siebie sprzed wielu lat. I bliziutko mi do mojej Córci (mimo że Ona daleko). Bo takie jesteście do siebie podobne....
OdpowiedzUsuńMałgosia.
Tym bardziej mi miło :)
UsuńCzasem takie wyjścia pozwalają nam zobaczyć w koleżance z pracy inną osobę... :) a czasem nie :)
OdpowiedzUsuń