To ja główna spamerka ;) Jak studiowalam w DE to korzystałam z biblioteki z komputerowym systemem, który np. umożliwiał rezerwowanie wypożyczonych przez kogoś innego ksiązek...wtedy ten któś dostawał maila z przypominajka, że ma ją oddać w terminie, bo ktoś inny czeka, a przelużać książki też można bylo mailowo, 6 lat temu byłam zafascynowana, z resztą chyba do tej pory trochę jeszcze jestem, albo nawet bardzo kiedy pani z biblioteki wmawia mi, że nie oddałam jakieśtam książki, którą wiem, że oddałam, a jej się na karteczce nie zgadza... ps. ja na panieńskie nazwisko ciągle umawiam się do fryzjera i krawcowej ;)
A mnie w ogóle nie o to chodzi, spamerko :) Na studiach system komputerowy był rzeczą normalną (i bardzo ułatwiającą życie), ale żeby w moim małym miasteczku? Na cholerę? W moim małym miasteczku świetne sprawdzały się pożółkłe kartki wkładane w książki.
PS Ja mam podwójne nazwisko (zaważyły względy ideologiczne, nie praktyczne). Używam sobie wedle upodobania. W bibliotece zawsze używam nie tylko panieńskiego nazwiska, ale także adresu zamieszkania nieaktualnego od jakiś 8 lat. Z sentymentu :)
Ja mam jedną taką jędzowatą panią w bibliotece, co to zawsze utyskuje, że nie ma systemu komputerowego...na pewno Pani Zdzisi, co to romanse tylko wypożycza by był potrzebny...no i zawsze mówi,że akurat na wypożyczone przeze mnie książki czekają CZYTELNICY... Za to w drugiej bibliotece mam ksiązki spod lady, zamawiane na telefon :) Pozdrawiam Niestrudzona Spamerka
primo: masz rację - brak karteczek ! - świat zmierza donikąd ! Z tego wszystkiego popełniłam wpis inspirowany Twoim przeżyciem ;) secundo: patrzę i oczom nie wierzę - to chyba najdłuższe komentarze jakie Tu mogłam zaobserwować :) Dobrego wieczoru !!! :)
Ja z sentymentem wspominam karty biblioteczne w zielonych plastikowych koszulkach, w które pani bibliotekarka wkładała karty książek i wpisywała daty wypożyczeń. To była frajda!
Zowa: Kiedyś w dużym mieście, w duuuużej bibliotece zamówiłam książki do przejrzenia "na miejscu". Czekam, czekam,.... nic. Podchodzę do konsoli i pytam czy jest problem z zamówionymi przeze mnie książkami....Pani sprawdza...i mówi że niestety nie może ich wydać gdyż ma je... i tu wymienia moje imię i nazwisko. Powiedziałam że to niemożliwe bo to ja, Pani powiedziała że widocznie są dwie osoby o tych danych...Rozmowa potoczyła się dalej....Pani była nieustępliwa i..poszłam sobie..
A my konsekwentnie razem z nim, płacąc np. horrrendalne ceny za telefony tylko dlatego, że są ładne. Cholera. Pozazdrościłem Ci tego iPhone'a i sam sobie też muszę w końcu sprawić, ale to we Francji. Polską gospodarkę napędzałem w czasach Pewexów, kiedy wiedziałem, że rzeczy tam kupione będą służyć mi naprawdę :P
szpanujemy na blogach i w ogóle w życiu coraz to nowszymi gadżatami, a biblioteki mają być dalej zapyziałe, z "klimatycznymi" zapleśniałymi kartami? Mnie się podoba postęp bibliotek, bardzo! Pozdrawiam, Bibliotekarka.
Nie wiem, czy faktycznie szpanujemy, czy może bardziej nie mamy wyjścia. Życie bez telefonu komórkowego wydaje się być tak samo niemożliwe co niebezpieczne. A że nie można już kupić najzwyklejszej Nokijki? No cóż, to chyba bardziej znak naszych niż wybór czasów.
Myślę, że małe biblioteki ze starymi kartami włożonymi w książki to trochę tęsknota za tym, co było. I za tym, co, najpewniej, już nie wróci.
Z jednej strony szpanujemy a z drugiej pewnie nie mamy wyjścia.... Oczywiście, że tęsknota za czymś co już nie wróci a co mnie kojarzy się z najpiękniejszym czasem w moim życiu....
To ja główna spamerka ;) Jak studiowalam w DE to korzystałam z biblioteki z komputerowym systemem, który np. umożliwiał rezerwowanie wypożyczonych przez kogoś innego ksiązek...wtedy ten któś dostawał maila z przypominajka, że ma ją oddać w terminie, bo ktoś inny czeka, a przelużać książki też można bylo mailowo, 6 lat temu byłam zafascynowana, z resztą chyba do tej pory trochę jeszcze jestem, albo nawet bardzo kiedy pani z biblioteki wmawia mi, że nie oddałam jakieśtam książki, którą wiem, że oddałam, a jej się na karteczce nie zgadza...
OdpowiedzUsuńps. ja na panieńskie nazwisko ciągle umawiam się do fryzjera i krawcowej ;)
A mnie w ogóle nie o to chodzi, spamerko :)
UsuńNa studiach system komputerowy był rzeczą normalną (i bardzo ułatwiającą życie), ale żeby w moim małym miasteczku? Na cholerę?
W moim małym miasteczku świetne sprawdzały się pożółkłe kartki wkładane w książki.
PS Ja mam podwójne nazwisko (zaważyły względy ideologiczne, nie praktyczne). Używam sobie wedle upodobania. W bibliotece zawsze używam nie tylko panieńskiego nazwiska, ale także adresu zamieszkania nieaktualnego od jakiś 8 lat. Z sentymentu :)
Ja mam jedną taką jędzowatą panią w bibliotece, co to zawsze utyskuje, że nie ma systemu komputerowego...na pewno Pani Zdzisi, co to romanse tylko wypożycza by był potrzebny...no i zawsze mówi,że akurat na wypożyczone przeze mnie książki czekają CZYTELNICY...
UsuńZa to w drugiej bibliotece mam ksiązki spod lady, zamawiane na telefon :)
Pozdrawiam
Niestrudzona Spamerka
primo: masz rację - brak karteczek ! - świat zmierza donikąd ! Z tego wszystkiego popełniłam wpis inspirowany Twoim przeżyciem ;)
OdpowiedzUsuńsecundo: patrzę i oczom nie wierzę - to chyba najdłuższe komentarze jakie Tu mogłam zaobserwować :)
Dobrego wieczoru !!! :)
:)
UsuńByć czyjąś inspiracją - to dopiero jest coś!
A teraz już jesteś inspiracją podwójną! Bo po Waszych weekendowych wpisach też postanowiłam napisać coś na związany z nimi temat!
Usuńojej :)
UsuńJa z sentymentem wspominam karty biblioteczne w zielonych plastikowych koszulkach, w które pani bibliotekarka wkładała karty książek i wpisywała daty wypożyczeń. To była frajda!
OdpowiedzUsuńte karty były podniszczone i miały taki specyficzny zapach.. ach!och! :)
OdpowiedzUsuńZowa:
OdpowiedzUsuńKiedyś w dużym mieście, w duuuużej bibliotece zamówiłam książki do przejrzenia "na miejscu". Czekam, czekam,.... nic. Podchodzę do konsoli i pytam czy jest problem z zamówionymi przeze mnie książkami....Pani sprawdza...i mówi że niestety nie może ich wydać gdyż ma je... i tu wymienia moje imię i nazwisko. Powiedziałam że to niemożliwe bo to ja, Pani powiedziała że widocznie są dwie osoby o tych danych...Rozmowa potoczyła się dalej....Pani była nieustępliwa i..poszłam sobie..
A my konsekwentnie razem z nim, płacąc np. horrrendalne ceny za telefony tylko dlatego, że są ładne. Cholera. Pozazdrościłem Ci tego iPhone'a i sam sobie też muszę w końcu sprawić, ale to we Francji. Polską gospodarkę napędzałem w czasach Pewexów, kiedy wiedziałem, że rzeczy tam kupione będą służyć mi naprawdę :P
OdpowiedzUsuńTym samym, do zobaczyska gdzieś tam w drodze :)
szpanujemy na blogach i w ogóle w życiu coraz to nowszymi gadżatami, a biblioteki mają być dalej zapyziałe, z "klimatycznymi" zapleśniałymi kartami? Mnie się podoba postęp bibliotek, bardzo!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Bibliotekarka.
O! I to się nazywa głos kogoś z branży.
UsuńPozdrawiam i ja :)
Nie wiem, czy faktycznie szpanujemy, czy może bardziej nie mamy wyjścia. Życie bez telefonu komórkowego wydaje się być tak samo niemożliwe co niebezpieczne. A że nie można już kupić najzwyklejszej Nokijki? No cóż, to chyba bardziej znak naszych niż wybór czasów.
UsuńMyślę, że małe biblioteki ze starymi kartami włożonymi w książki to trochę tęsknota za tym, co było. I za tym, co, najpewniej, już nie wróci.
Z jednej strony szpanujemy a z drugiej pewnie nie mamy wyjścia.... Oczywiście, że tęsknota za czymś co już nie wróci a co mnie kojarzy się z najpiękniejszym czasem w moim życiu....
OdpowiedzUsuńAle są za to telefony dla seniorów, które przypominają bardzo stare Nokie ;)
OdpowiedzUsuń