A ja mam pojęcie, zwłaszcza, że przecież cała trylogia już została nakręcona wcześniej... Ale skoro nie była Hollywodzka to według niektórych musiała być gorsza:/ Książek jeszcze nie czytałam, dlatego filmu nie oglądam. Ale prawda jest taka, że gdy będę już po lekturze to z chęcią sięgnę po film, ale ten nakręcony szwedzki.
A nie słyszałaś o tym, że Amerykanie nie lubią czytać książek, które nie mają angielskich imion? Tutaj pewnie chodzi o tą samą zasadę... Nie pierwszy i napewno nie ostatni taki przypadek:/
Bo trzeba jeszcze wiecej kasy natłuc na tej miernocie sztucznie wylansowanej? To taka szwedzka Doda, Grochola, ta sama liga. Nudne, schematyczna, przewidywalna fabuła, Larsson nawet butów Mankellowi czy Fossum nie mógłby czyścić...
Dziewczyny, no to ja już nie wiem! Oglądać czy nie?? Nie czytałam książki, nie widziałam wersji szwedzkiej. Czy jak zacznę od Hollywoodzkiej, to... co?
To też Ci się spodoba :) To jest fajny film, fajna historia. Rzecz w tym, ż wersja szwedka i ta najnowsza są identyczne. I stąd nie rozumiem sensu tej drugiej.
książki przeczytałam, wersji szwedzkiej obejrzałam pierwsze kilka minut i nie umiem wybaczyć pomalowania Lisbeth ust. jakoś Amerykanie i usta obkolczykowali i nie wymazali ich czarną pomadką. niby szczegóły. Aktor w szwedzkiej wersji kompletnie niewiarygodny- w kiś tak wyglądającym miałaby się 24latka zakochać?błagam...I sama obsada średnio o 5lat za stara. Przemilczę aktorkę grając w szwedzkiej wersji Erikę. Amerykańska wersja jest bardzo dobra, świetna muzyka, genialna czołówka. Craig jest zmęczony, wymięty - pasuje idealnie a Mara- no cóż - trochę jednak mu ten film "ukradła". super że dostała nominację, trzymam za nią kciuki. też u siebie pisałam o filmie, choć stronię o recenzji.
Dla mnie Mara jest za delikatna do tej roli. Nie te rysy twarzy, nie ten chód. Wszystko zbyt eleganckie. Wielkim plusem szwedzkiej wersji jest to, że mamy szwedzkich aktorów mówiących po szwedzku. A nie, jak w wersji amerykańskiej, Szwecję, szwedzkie imiona, napisy i szyldy, i Craiga, który Szweda udaje. I mam wrażenie, że wszystko po to, by Amerykanie nie musieli oglądać filmu z napisami. A co się stało z twarzą Robin Wright, naprawdę, nie mam pojęcia.
mi amerykańska Eryka pasowała, NIE pasowała Szwedzka( Lena Endre). w ogóle stwierdziłam, że jeśli Szwedzi za przystojnego uważają aktora grającego Mikaela to słabo u nich z pojęciem "przystojny/atrakcyjny"
a Mara ABSOLUTNIE mnie urzekła. Lisbeth była dziewczyną, niezależną i genialną ale dziewczyną a nie "babochłopem", no i ważyła 42kg więc musiała być "chucherkiem" .
Poza tym, bycie "babochłopem" to jedno, elegancki chód ze ściągniętymi łopatkami to drugie. I nie sądzę, by którekolwiek miało być domeną głównej bohaterki. W kwestii "przystojności" Mikaela nie wypowiadam się - mnie nie podobał się ani jeden, ani drugi. I nie przypuszczam, by w tym wszystkim chodziło o to, by był On przystojny :)
A mi sie podobał szalenie, jak malo który film i nawet to, że Craiga nie lubię mi wcale a wcale nie przeszkadzalo(chociaż to rzeczywiście amant, a nie ten lekko podstarzaly aktor w szwedzkiej ekranizacji...zupełnie niewiarygodny przez to), Lisbeth genialna, dużo lepsza niż szwedzka-jedna mina cały film (prawie taką samą plaską miala w najnowszym Sherlocku) i moim zdaniem własnie szwedzka ekranizacja to 1:1...do tego muzyka-wisienka na torcie BTW- 2. części szwedzkiej ekranizacji już nie dalam rady zmęczyła mnie po 15 min
Trylogię oczywiście czytałam (2 razy) i obie wersje oglądałam. Moim zdaniem wersja szwedzka jest do bani, źle dobrani aktorzy, brak dopracowanej scenografii, a cala fabuła tak przycięta że miejscami trudno zorientować się, czy twórcom faktycznie o Millenium chodziło. Ja rozumiem, że mieli mniejszy budżet, ale mimo tego mam wrażenie, że szwedzka ekranizacja powstała na kolanie i w pośpiechu, zgodnie z wiarą w zasadę "kto pierwszy ten lepszy".
A ja mam pojęcie, zwłaszcza, że przecież cała trylogia już została nakręcona wcześniej... Ale skoro nie była Hollywodzka to według niektórych musiała być gorsza:/ Książek jeszcze nie czytałam, dlatego filmu nie oglądam. Ale prawda jest taka, że gdy będę już po lekturze to z chęcią sięgnę po film, ale ten nakręcony szwedzki.
OdpowiedzUsuńTen z Hollywood jest jego wierną kopią. I to jest pozbawione sensu.
UsuńA nie słyszałaś o tym, że Amerykanie nie lubią czytać książek, które nie mają angielskich imion? Tutaj pewnie chodzi o tą samą zasadę... Nie pierwszy i napewno nie ostatni taki przypadek:/
Usuńa mnie sie podobał :)) Wierny książce, na dodatek było na kim oko zawiesić :P
OdpowiedzUsuńAle tak samo wierna jest szwedzka wersja :) I na kim zawieszałaś? Bo mnie się tylko Jego okulary podobały :)
UsuńBo trzeba jeszcze wiecej kasy natłuc na tej miernocie sztucznie wylansowanej? To taka szwedzka Doda, Grochola, ta sama liga. Nudne, schematyczna, przewidywalna fabuła, Larsson nawet butów Mankellowi czy Fossum nie mógłby czyścić...
OdpowiedzUsuńWłaśnie ta wersja jest bardzo ciekawa a szwedzka to takie flaki sojowe niby flaki a jednak nie...
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał ten film. Do tej pory współczuje tej dziewczynie.
OdpowiedzUsuńDziewczyny, no to ja już nie wiem! Oglądać czy nie?? Nie czytałam książki, nie widziałam wersji szwedzkiej. Czy jak zacznę od Hollywoodzkiej, to... co?
OdpowiedzUsuńJa polecam bardzo!
UsuńTo też Ci się spodoba :) To jest fajny film, fajna historia. Rzecz w tym, ż wersja szwedka i ta najnowsza są identyczne. I stąd nie rozumiem sensu tej drugiej.
Usuńksiążki przeczytałam, wersji szwedzkiej obejrzałam pierwsze kilka minut i nie umiem wybaczyć pomalowania Lisbeth ust. jakoś Amerykanie i usta obkolczykowali i nie wymazali ich czarną pomadką. niby szczegóły.
OdpowiedzUsuńAktor w szwedzkiej wersji kompletnie niewiarygodny- w kiś tak wyglądającym miałaby się 24latka zakochać?błagam...I sama obsada średnio o 5lat za stara. Przemilczę aktorkę grając w szwedzkiej wersji Erikę.
Amerykańska wersja jest bardzo dobra, świetna muzyka, genialna czołówka. Craig jest zmęczony, wymięty - pasuje idealnie a Mara- no cóż - trochę jednak mu ten film "ukradła". super że dostała nominację, trzymam za nią kciuki.
też u siebie pisałam o filmie, choć stronię o recenzji.
Dla mnie Mara jest za delikatna do tej roli. Nie te rysy twarzy, nie ten chód. Wszystko zbyt eleganckie.
UsuńWielkim plusem szwedzkiej wersji jest to, że mamy szwedzkich aktorów mówiących po szwedzku. A nie, jak w wersji amerykańskiej, Szwecję, szwedzkie imiona, napisy i szyldy, i Craiga, który Szweda udaje.
I mam wrażenie, że wszystko po to, by Amerykanie nie musieli oglądać filmu z napisami.
A co się stało z twarzą Robin Wright, naprawdę, nie mam pojęcia.
podobał mi się. początek i tak ze 3/4 filmu. zakończenie już nie.
UsuńMara jest mnie była idealną Lisbeth.
A Robin - zestarzała się po prostu...
Ale jakby z dodatkiem, tak zwanej, medycyny estetycznej.
Usuńa mnie się wydało, że bez:))) dobre!:)
Usuń...zapewne tak jest, jak myślisz.
OdpowiedzUsuńchcę obejrzeć, chociaż książki nie dałam rady przeczytać.
OdpowiedzUsuńAle czy się uda pójść do kina? Nie wiem ...
mi amerykańska Eryka pasowała, NIE pasowała Szwedzka( Lena Endre). w ogóle stwierdziłam, że jeśli Szwedzi za przystojnego uważają aktora grającego Mikaela to słabo u nich z pojęciem "przystojny/atrakcyjny"
OdpowiedzUsuńa Mara ABSOLUTNIE mnie urzekła. Lisbeth była dziewczyną, niezależną i genialną ale dziewczyną a nie "babochłopem", no i ważyła 42kg więc musiała być "chucherkiem" .
Nie przypominam sobie, by szwedzka Lizbeth ważyła więcej :)
UsuńPoza tym, bycie "babochłopem" to jedno, elegancki chód ze ściągniętymi łopatkami to drugie. I nie sądzę, by którekolwiek miało być domeną głównej bohaterki.
UsuńW kwestii "przystojności" Mikaela nie wypowiadam się - mnie nie podobał się ani jeden, ani drugi. I nie przypuszczam, by w tym wszystkim chodziło o to, by był On przystojny :)
Ksiazki czytalam, szwedzka widzialam, na holiudzka sie nie wybieram, z zasady :-)))
OdpowiedzUsuńA mi sie podobał szalenie, jak malo który film i nawet to, że Craiga nie lubię mi wcale a wcale nie przeszkadzalo(chociaż to rzeczywiście amant, a nie ten lekko podstarzaly aktor w szwedzkiej ekranizacji...zupełnie niewiarygodny przez to), Lisbeth genialna, dużo lepsza niż szwedzka-jedna mina cały film (prawie taką samą plaską miala w najnowszym Sherlocku) i moim zdaniem własnie szwedzka ekranizacja to 1:1...do tego muzyka-wisienka na torcie
OdpowiedzUsuńBTW- 2. części szwedzkiej ekranizacji już nie dalam rady zmęczyła mnie po 15 min
Czytałam całą trylogię, film obejrzę w piątek :) Im więcej czytam opinii, tym bardziej jestem ciekawa, jak bardzo mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńTrylogię oczywiście czytałam (2 razy) i obie wersje oglądałam. Moim zdaniem wersja szwedzka jest do bani, źle dobrani aktorzy, brak dopracowanej scenografii, a cala fabuła tak przycięta że miejscami trudno zorientować się, czy twórcom faktycznie o Millenium chodziło. Ja rozumiem, że mieli mniejszy budżet, ale mimo tego mam wrażenie, że szwedzka ekranizacja powstała na kolanie i w pośpiechu, zgodnie z wiarą w zasadę "kto pierwszy ten lepszy".
OdpowiedzUsuńAmeba, dokładnie takie same mialam odczucia...
OdpowiedzUsuń