Lubię książki Paulo Coelho. Od samego początku.
Lubię tę mieszaninę duchowości i realnego świata.
Pamiętam, że jakiś czas temu zaskoczyło mnie „11 minut”, które okazało się być bardziej powieściowe niż się spodziewałam.
„Zwycięzca jest sam” to też powieść.
Wciągająca.
Paulo Coelho, „Zwycięzca jest sam”
wtorek, 24 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja się trochę zraziłem do Coelho po "Zahirze"... Zbyt przewidywalne te historie się stały, a tego nie lubię w powieściach :)
OdpowiedzUsuńa ja się zastanawiam, ile takich opinii musiałbym jeszcze przeczytać, by przekonać się do tego człowieka i jego twórczości.
OdpowiedzUsuńWszystko tylko nie PC. Dla mnie pompatyczny i sztucznie natchniony, przeczytałam swego licealnego czasu wszystko do Weroniki i raczej już więcej nie przeczytam - poza postami ze "złotymi myślami" na facebooku, u znajomych ;)
OdpowiedzUsuńTeż mnie nie zaczarował jakoś.
OdpowiedzUsuńTen Coelho cholernie płodny facet jest:) zazdroszczę mu, ledwo coś sklecam raz w roku i to najwyżej na kilka stron:)
OdpowiedzUsuńWszyscy jesteście przekupieni przez mojego Męża!
OdpowiedzUsuń:)
kiedyś tak, za dawnych młodych pięknych czasów ;) teraz już nie.
OdpowiedzUsuń