W niepewnych czasach, jakie nastały, sam fakt posiadania pracy powinien cieszyć.
Nie cieszy.
W życiu codziennym wyjście do pracy powinno być miłe, podobnie jak czas w niej spędzony.
Nie jest.
I z moim kwiatem we włosach czuję, że tak bardzo tu nie pasuję.
poniedziałek, 16 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A to pierwsza praca? Moja pierwsza była koszmrna. Za to druga - wymarzona, wyśniona, wspaniała. Zatem życzę pójścia w moje ślady:)
OdpowiedzUsuńKwiat we włosach piękny...
Doskonale to rozumiem.
OdpowiedzUsuńTylko kwiatka przypadkiem nie wyjmuj z włosów, i w żadnym razie nie chowaj do torebki. Choćby nie wiem jak nie pasował.
Nawet w kryzysie jest wciąż szansa na zmianę.
Ja będę probować ;)
G.
Może pracę jednak da się zmienić?
OdpowiedzUsuńPraca to ideologia, do takich wniosków doszłam i teraz jeszcze ciężej jest pracować ;) Daliśmy sobie wmówić, że to miejsce, któremu powinniśmy oddać lepszą i większą część siebie, że powinniśmy się realizować, że to gdzie i jak pracujemy świadczy o naszej pozycji. Ja wolałabym przede wszystkim realizować się poza nią, praca to środek, by móc żyć, "mniej więcej jak się chce" - bo najchętniej siedziałabym w domu, słuchała muzyki, czytała książki, a poza domem zaznawała zdrowego ruchu ;)
delikatchnienie - pierwsza, pierwsza. Nie licząc, rzecz jasna, tych wakacyjnych, dorywczych, wieczornych i tych na umowę-zlecenie. I żadna nie była tak zła.
OdpowiedzUsuńŻyczę sobie pójść w Twoje ślady :)
Spodrogacza - robię wszystko co w mojej mocy, by zmienić.
ze spokojem, ze spokojem,
OdpowiedzUsuńzresztą mam wrażenie, że z takim kwiatem wszędzie znajdziesz pracę
nie załamuj się, szukaj aż znajdziesz taką w krórej zakwitniesz! powiedziała ta, która szuka:)