Lubię Anitę Lipicką. I tę z Johnem, i tę bez Niego.
Prywatnie i muzycznie.
I z radością włączam "Hard Land Of Wonder" w porannym autobusie.
Jest w tej płycie coś z magicznej delikatności, doświadczonej kobiecości. Zimowej tęsknoty.
Anita Lipnicka, Hard Land Of Wonder
czwartek, 19 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja z innej mańki:
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo,bardzo.
Prawdziwa niespodzianka.
okładka kojarzy mi się z Joni Mitchell
OdpowiedzUsuńposłuchać trzeba wreszcie - idealnie się składa, weekend coraz bliżej, za oknem coraz zimniej, a takie klimaty idealnie pasują do gorącej czekolady :)
OdpowiedzUsuńa ja z kolei słuchałam dzisiaj fragmentów nowej płyty Stinga (na jego www) i to musi być niezła rzecz na zimowe dni
OdpowiedzUsuńholka - mam tę płytę, choć przyznaję, że przesłuchanie jej zostawiam sobie na weekend, tudzież na poniedziałek.
OdpowiedzUsuńprzesłuchałam wczoraj i powiem... ciekawy projekt, zdecydowanie podoba mi się w zdecydowanie jesiennej atmosferze :)
OdpowiedzUsuń