wtorek, 22 lutego 2011

o praktykach ludowych

Trochę spirytusu, trochę ognia, ciepły koc i Dziadek stawiający bańki.
Tak mnie to przeraziło, że aż poczułam się lepiej.

10 komentarzy:

  1. Ja na widok lekarza natychmiast zdrowieję, a temperatura potrafi z 40 stopni gwałtownie spaść do 36,6. Czuję się wtedy trochę jak oszustka :)

    Życzę zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiałam jak mi za dziecka bański stawiali. potrafiłam się nawet "specjalnie" rozchorować:)

    OdpowiedzUsuń
  3. stasinka - ja też nie wspominam tego źle. Jednak wczoraj widok pleców mojego Męża naprawdę mnie przeraził.
    Ale żeby "specjalnie"? No wiesz co :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oł noł!!! dobrze że nie na trzy zdrowaśki do pieca :D Kuruj się! i szybko wracaj do zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyobrazcie sobie, ze w Stanach co raz czesciej slysze, ze wraca sie do baniek i mysle, ze to bardzo madra metoda. Zdecydowanie madrzejsza niz antybiotyk:)

    OdpowiedzUsuń
  6. oj.

    chyba bym nie chciała.

    OdpowiedzUsuń
  7. Znam to, jak byłam mała to mi robiono.
    Przerazający widok bo spirytus, ogień, ale całkiem fajne :P

    OdpowiedzUsuń
  8. nie nie nie! tylko nie bańki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem, co to bańki, ale szklany komplet tych bezogniowych na "wszelki wypadek" stoi na półce z lekarstwami. Może kiedyś się przyda ;) Zdrowia życzę!

    OdpowiedzUsuń
  10. jak to mawia mój tata: amol, amol na wszystko :)

    OdpowiedzUsuń