Spóźniam się na pociąg. Po raz pierwszy z życiu. Klnę.
Jestem zła na cały świat, a najbardziej na siebie.
Próbuję coś zrobić. Z niewykorzystanym biletem, którego nie można wymienić. Z kasą, w której nie można zapłacić kartą. Z niemożnością dostania się do domu.
W połowie połowy drogi uświadamiam sobie, że to mogło się zdarzyć tylko w Polsce. Włączam więc T.Love, choć nie jestem fanką. Old is gold. Patriotycznie.
czwartek, 17 stycznia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
współczuję bardzo nieprzyjemnej sytuacji!
OdpowiedzUsuńchoć nie bardzo rozumiem CO, mogło zdarzyć się tylko w Polsce?
Jak to co? :)
UsuńWszystko! Perony zmieniane w ostatniej sekundzie, bilety, których nie można wymienić, kasy, w których nie można płacić gotówką i perspektywa nocy na dworcu, bo przecież po 18:00 ciężko gdziekolwiek się dostać.
I jeszcze Pani-w-kasie, która "zaprasza mnie do informacji".
- Ale czy nie może mi Pani powiedzieć czy dojadę innym pociągiem?
- Zapraszam Panią do informacji.
Takie Panie są tylko w Polsce :)
:))))) no tak! szczegóły wiele wyjaśniają:)
Usuńchoć "reklamacja" bije wszystko inne na głowę!
To chyba mieszkamy w innym kraju, bo jakos zawsze place karta i juz wiele razy wymienialam niewykorzystany bilet z potraceniem niewielkiej oplaty manipulacyjnej...
UsuńMoże faktycznie ...
UsuńMnie wymienić się nie udało. Udało mi się "zareklamować" (co jest sprzeczne z logiką, bo nie chciałam reklamować, a zwrócić) i faktycznie opłata (10%) będzie potrącona (tu również pytam o logikę - zwracając nowy sweter nikt nie potrąca mi opłaty manipulacyjnej).
Kartą zapłaciłam, choć nie było łatwo. Terminale wciąż wydają się być towarem deficytowym.
bilet zwrócić można, kartą można, co ty bredzisz???
UsuńWidzę, że różnica między "zwrotem", a "reklamacją" wciąż jest mglista.
Usuńpłatność kartą u mnie była o tyle trudna, o ile trzeba było powiedzieć pani na początku, że "będę płacić kartą" - to zabawne i przyznaję, trochę zaściankowe. co do biletu, mnie udało się zwrócić: oddali mi 50%. jednak co do kultury "pań z okienka" to już się nie wypowiadam, w 90% to zupełny brak kultury. najlepsze i tak są te, które nagle, mimo długiej kolejki i odjazdu pociągu za 5 min, zamykają kasę, bo "mają przerwę". każdy ma prawo do przerwy, jednak brakuje mi tutaj złotego środka, dlaczego ja z tej okazji mam być poszkodowana?
Usuńponarzekałam sobie... tak - klimatycznie mamy w PL, jednak mimo wszystko lubię. :)
Bilet można zwrócić w hali głównej. Traci się kilka procent wartości.
OdpowiedzUsuńZwrócić to ja zwróciłam :)
UsuńA właściwie zareklamowałam, choć nie wiem dlaczego. (Przyczyna reklamacji - "inna".) To nie reklamacja, a zwrot.
Miałam jednak taki problem, że nie miałam gotówki. Głupia myślałam, że może, skoro i jedno, i drugie połączenie to InterCity uda mi się wymienić bilet. Ale gdzie tam!
Płacenie kartą wciąż jest na dworcach dość zagadkową sprawą. A bilet internetowy to już w ogóle czarna magia.
Dobrze, że nie kazali Ci szukać konduktora, który zaświadczyłby pieczątką na bilecie, że nie wsiadłaś do pociągu... mi kiedyś kazali:) uwielbiam Dworzec Centralny
UsuńNa którymś przystanku w drodze do Warszawy, kilka sekund po tym, jak pociąg ruszył, jakiś mężczyzna zorientował się, że to nie ten pociąg.
Usuń- Ale czy nie możemy się zatrzymać? Przecież pociąg się nawet nie rozpędził. Nawet nie wyjechał z miasta!
- Pociąg ruszył. Wysiądzie Pan na najbliższym przystanku.
I biedak wysiadł. W Koninie.
Wysiadł blisko mnie:) Tylko, biorąc pod uwagę fakt, skąd pociąg ruszał, nie wiem, czy był to najbliższy przystanek.
UsuńTeż pomyślałam o Tobie! :)
Usuń:))
Usuńpomysł zatrzymywania pociągu "bo pan się pomylił" jest kurizoalny. niech spróbuje szczęscia za granicą, tam na pewno by się zatrzymał LOL
UsuńDwukrotnie byłam świadkiem sytuacji, kiedy ktoś wszedł do pociągu, jednak po kilku sekundach zorientował się, że się pomylił. Maszynista, który nie wyjechał jeszcze z miasta (ba! nawet z dworca) jakoś nie uznał pomysłu zatrzymania się za kuriozalny.
UsuńJest bowiem różnica między zatrzymaniem rozpędzonego pociągu, a zatrzymaniem pociągu, w którym dopiero co zamknięto drzwi.
Czynnikiem decydującym wydaje się być empatia i zwykła uprzejmość.
Serdecznie współczuję, podnoś alarm jeżeli nie uda Ci się nic załatwić, jakieś miejsce do spania się u nas znajdzie:)
OdpowiedzUsuńOj, dziękuję Ci bardzo, ale już wróciłam :)
UsuńTo sytuacja z wczoraj.
:)
UsuńPoczekaj Kiedyś Przyjedzie.. jak ja sobie przypomnę czas stracony przez PKP w ciągu tych lat, kiedy byłam skazana na PKP to tym bardziej się cieszę, ze mam własne auto i jestem niezalezna :)
OdpowiedzUsuń... szansa poznania się została zmarnowana ;-)
OdpowiedzUsuńLiczyłam, że zmienisz zdanie i mnie odwiedzisz :)
Wiesz, jak to mówią, co się odwlecze ... :)
UsuńMimo wszystko bardzo doceniam, że miałabym gdzie przenocować!
mam nadzieję, że nasze spotkanie to kwestia czasu :)
UsuńPewnie!
UsuńBędę w Warszawie na początku lutego :)
To i tak nieźle, że trafiło Ci się to dopiero pierwszy raz! A ja życzę, żeby ostatni :)
OdpowiedzUsuńPierwszy, ale za to pamiętny.
Usuńa ja myślałam, że będzie o tym, że się spóźniłaś a pociąg jeszcze bardziej :D
OdpowiedzUsuń....zycie pokaze ze to nic takiego, uwierz mi inni maja wieksze problemy.....
OdpowiedzUsuńSzkoda ze usuwasz komentarze innych, jestem ciekawa - dlaczego? Odpowiesz mi czy usuniesz kolejny?
OdpowiedzUsuńKomentarze tutaj nigdy nie były moderowane. Zdarza się jednak, że niektóre, pewnie nie bez powodu, trafiają do spamu.
UsuńNastępnym razem zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńMiło mi, będę pamiętała :)
UsuńKurcze, każdy marudzi na ten nasz piękny kraj, na pogodę, nieodśnieżone ulice, na to, że pada, na to, że nie pada... nawet ja teraz marudzę... na marudzenie
OdpowiedzUsuńOstatnio chcialam kupic bilet dla 10-cio letniego dziecka, ktore nie ma legitymacji szkolnej (mieszkamy za granica). Trzy kasjerki i trzy ceny. Wcale nie zblizone do siebie.
OdpowiedzUsuńNie jestem zaskoczona :)
UsuńKilka razy przekonałam się już, że co kasa, to inna pani. A jak inna pani to i inne zasady.
eh....
OdpowiedzUsuńPKP - niekończąca się historia ;-)
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoją. A każda równie ciekawa. Strasznie mnie to intryguje. Tylko może powinniśmy się cieszyć. Jest tak barwnie. Przed wojną pociągi jeździły punktualnie, wg wytycznych i było tak PRZEWIDYWALNIE!
Nigdy nie jechałam pociągiem, nie miałam styczności z pkp i widzę, że nie mam czego żałować. ;)
OdpowiedzUsuńAle jak nigdy? Nigdy-nigdy?
Usuńhehe :-)
UsuńTeż nie mogłam uwierzyć w ten komentarz:)
UsuńBilionaire jesteś prawdziwą szczęściarą :)
Usuńłeb do góry moja droga- jeszcze dużo tego typu głupich spóźnień przed Tobą, jak sądzę i odwołań spotkań- a wtedy dzwonisz do koleżanek z IG i BloggerA i idziemy albo na późne muzeum, albo na nocne zwiedzanie z winem. i basta- nie ma samotnego szlajania się- wiesz ile masz tu wielbicielek, które przyjmą Cię z otwartymi ramionami???
OdpowiedzUsuń:))
UsuńWychodzi na to, że następnym razem (1.02.) dołożę wszelkich starań, by się spóźnić :)
Ach :D
OdpowiedzUsuńAle tym wyznaniem pekape-owskim przywołałaś wspomnień z czasów, gdy namiętnie podróżowałam po Polsce naszymi "kochanymi" kolejami :D
Pociąg odjechał punktualnie? To one tak "umią"???
OdpowiedzUsuńYhym :)
Usuń