Lubię Schmitta.
Po części dlatego, że opowiadanie jako forma literacka jest mi bliskie.
A tu nic. Pierwszy raz rozczarowałam się Schmittem.
Eric Emmanuel Schmitt, Trucicieka
poniedziałek, 12 września 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O widzisz... nie wierz, że można się rozczarować. Na pewno sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńAnuszko - to koniecznie daj znać jak przeczytasz!
OdpowiedzUsuńi ja bardzo lubię schmitta i do tego taka ładna okładka... teraz boję się rozczarowania ;)
OdpowiedzUsuńA. - opinia opinii nie równa :)
OdpowiedzUsuńMnie też trochę rozczarowała ta książka, zwłaszcza w porównaniu z Oscarem i Panią Różą.
OdpowiedzUsuńi ja się podpisuję pod rozczarowaniem. Kurczę, lubię Schmitta a ta książka to tak jakby na odczepkę napisana. Bleh ...
OdpowiedzUsuńHmm... a ja właśnie chciałam się zabierać za lekturę. No cóż..ale gusta przecież są różne. Podzielę się opinią.
OdpowiedzUsuńu mnie książka ta utknęła na szafce nocnej, wyprzedzona przez Mankela i Camillę Laeckberg. O czymś to chyba świadczy..
OdpowiedzUsuńdevinette - bardzo jestem ciekawa.
OdpowiedzUsuńja kocham Schmitta, czytałaś Tektonikę Uczuć? http://lubimyczytac.pl/ksiazka/48411/tektonika-uczuc to jest książka!!
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście :)
Usuń