Są filmy wzruszające. Takie, które ogłada się pod ciepłym kocem w mroźną, grudniową noc. Takie, przy których płacze się cicho. Takie, jak “Pan od muzyki”.
Czy tylko ja uważam, że w scenie, gdzie z nieba spadają na pana od muzyki listy jest tanim sentymentalizmem? Naprawdę jestem jakaś inna. Les Choristes wymęczyli mnie na dobre i za każdym razem jak się zbliżał kolejny schematycznie przewidywalny moment mający wzruszać mówiłam sobie, że przecież aż do takiego kiczu to się chyba nie posuną. A jednak, za każdym razem. I Ty też, buciku, przeciwko mnie?
Piękny film
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja uważam, że w scenie, gdzie z nieba spadają na pana od muzyki listy jest tanim sentymentalizmem? Naprawdę jestem jakaś inna. Les Choristes wymęczyli mnie na dobre i za każdym razem jak się zbliżał kolejny schematycznie przewidywalny moment mający wzruszać mówiłam sobie, że przecież aż do takiego kiczu to się chyba nie posuną. A jednak, za każdym razem. I Ty też, buciku, przeciwko mnie?
OdpowiedzUsuńDobrawko - obawiam się, że tylko Ty :) Ja tam ryczałam na tych samolotach.
OdpowiedzUsuń