Pomysł fajny, gorzej z wykonaniem - przegadany, momentami wlecze się strasznie, a główny bohater przedstawiony jako życiowy łamaga z tymi okularkami i spodniami po pachy...
Mnie irytowała powolność, pastelowość (nie tylko wizualna) świata przedstawionego. Nijaki bohater. A potem przyszły refleksje. Dla mnie to film o samotności i pozorności. O próbie przekonania nas, że świat w kolorze pudrowego różu jest bezpieczny i dobry. O pozorach życia, wyborach których ludzie dokonują, przekonani, że to co łatwiejsze, bardziej dostępne jest lepsze od tego prawdziwego, dostępnego, ale wymagającego trochę większego trudu.
Za mną 40 minut. Kiedy w kinie zobaczyłam zwiastun byłam gotowa zmienić sale, teraz po tych 40 minutach nie koniecznie chce mi się do niego wracać. Trochę zaczął mnie irytować. Być może muszę przeczekać.
Jeden z najlepszych filmów, jakie ostatnio oglądałam. Nieschematyczny w formie, z filozoficznym klimatem i tonem. I co najważniejsze reżyser nie popada tu w banał, zastanawiając się nad odwiecznym pytaniem czym, tak naprawdę, jest miłość. I że niekoniecznie ta wirtualna jest gorsza, pozbawiona głębi, choć z pewnością wygodniejsza w użyciu. Film na wskroś współczesny. Moim zdaniem zakończenie nie mogło być inne.
Ale przecież ta sztuczna inteligencja była jak najbardziej ludzka. Ja w pewnym momencie zapomniałam, że śledzę związek człowieka z programem komputerowym. Potrzeby Samanthy szybko rosły (głównego bohatera zresztą też), potrafiła też ranić. Dla mnie to człowieczeństwo w czystej postaci.
Tak, też tak to odebrałam. I mimo, że wszystko było i traktowane było, jak prawdziwe koniec zasugerował, że nie może trwać. Że jednak człowiek, to człowiek. I to mnie zaskoczyło. Zakwestionowało, w moim odczuciu, to, co było przedstawione wcześniej.
A ja trochę inaczej to zinterpretowałam. Czy mamy obok siebie człowieka czy jakiś jego surogat wciąż szukamy tylko potwierdzenia własnego wyobrażenia o nas samych. A świat wirtualny jest w jakimś stopniu lekarstwem na nasze bolączki, jak i do nich doprowadza. I chyba też o tę dwoistość tu chodziło.
mnie ten film też trochę rozczarował... miejscami wlecze się niemiłosiernie. Ja i znajomi z którymi byłam w kinie wszyscy myśleliśmy, że na końcu sobie wszyscy skoczą z tego dachu... całe szczęście aż tak dramatycznie nie było ;)
podobało mi się za to użycie technologii w tym filmie, można odczuć, że rozgrywa się w przyszłości, ale nie na siłę. a ciuchy retro - no cóż, każda moda wraca co ileś lat :) spodnie po pachy jak dzisiejsze jeansy!
Oglądałam kilka dni temu i 20 minut przed zakończeniem poddałam się Morfeuszowi;) Jestem bardzo ciekawa zakończenia!
OdpowiedzUsuńJa też byłam zła, że skończyło się tak a nie inaczej. Ale to dowód na to, że miłość musi być namacalna.
OdpowiedzUsuńPomysł fajny, gorzej z wykonaniem - przegadany, momentami wlecze się strasznie, a główny bohater przedstawiony jako życiowy łamaga z tymi okularkami i spodniami po pachy...
OdpowiedzUsuń"Przegadany" to dla mnie zawsze pojęcie względne. Trudno to było mieć tu nadzieję na wartką akcję.
UsuńA spodnie? Przynajmniej nie był ubrany w lateksowy kostium przyszłości.
Spodnie bardzo hipsterskie, w kierunku retro zdecydowanie :)
UsuńI mimo, że to tylko spodnie dość mocno zaznaczały inność. Współczesność.
UsuńMnie irytowała powolność, pastelowość (nie tylko wizualna) świata przedstawionego. Nijaki bohater.
OdpowiedzUsuńA potem przyszły refleksje. Dla mnie to film o samotności i pozorności. O próbie przekonania nas, że świat w kolorze pudrowego różu jest bezpieczny i dobry. O pozorach życia, wyborach których ludzie dokonują, przekonani, że to co łatwiejsze, bardziej dostępne jest lepsze od tego prawdziwego, dostępnego, ale wymagającego trochę większego trudu.
Film bardzo polecany, mam nadzieje,ze zakonczeńie nie jest takie jak w " samotność w sieci" Wiśniewskiego :)
OdpowiedzUsuńA czego brakowało zakończeniu "Samotności w sieci"?
UsuńMi się ten film bardzo podobał.
OdpowiedzUsuńŻe wolny, że okrutnie-witrualnie współczesny, to nic...
Tutaj mi to akurat pasowało.
Za mną 40 minut. Kiedy w kinie zobaczyłam zwiastun byłam gotowa zmienić sale, teraz po tych 40 minutach nie koniecznie chce mi się do niego wracać. Trochę zaczął mnie irytować. Być może muszę przeczekać.
OdpowiedzUsuńMiałam podobne odczucia. I już się martwiłam, że jako jedyna stoję w opozycji do zachwycającej się strony ;)
OdpowiedzUsuńA mnie się właśnie zakończenie podobało. Jak kropka nad "i".
OdpowiedzUsuńJa zinterpretowałam je dość smutno - z braku laku dobry człowiek. Film bardzo mi się podobał. Cieszę się, że tego typu problemy są mi tak obce.
OdpowiedzUsuń... jestem go bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńJa jestem rozczarowana całym filmem, w dodatku grą mojego ulubieńca Joaquina Phoenixa...
OdpowiedzUsuńmnie osobiście ten film troszkę przeraził, czy rzeczywiście tak będzie wyglądać nasza przyszłość? zero kontaktów międzyludzkich? smutne to...
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że zakończenie sugeruje jednak przeciwnie.
UsuńJeden z najlepszych filmów, jakie ostatnio oglądałam. Nieschematyczny w formie, z filozoficznym klimatem i tonem. I co najważniejsze reżyser nie popada tu w banał, zastanawiając się nad odwiecznym pytaniem czym, tak naprawdę, jest miłość. I że niekoniecznie ta wirtualna jest gorsza, pozbawiona głębi, choć z pewnością wygodniejsza w użyciu. Film na wskroś współczesny.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem zakończenie nie mogło być inne.
Ja spodziewałam się zakończenia, które będzie kontynuacją myśli przewodniej w filmie. A nie dość tradycyjnego "powrotu" do człowieczeństwa.
UsuńAle przecież ta sztuczna inteligencja była jak najbardziej ludzka. Ja w pewnym momencie zapomniałam, że śledzę związek człowieka z programem komputerowym. Potrzeby Samanthy szybko rosły (głównego bohatera zresztą też), potrafiła też ranić. Dla mnie to człowieczeństwo w czystej postaci.
OdpowiedzUsuńTak, też tak to odebrałam. I mimo, że wszystko było i traktowane było, jak prawdziwe koniec zasugerował, że nie może trwać. Że jednak człowiek, to człowiek. I to mnie zaskoczyło. Zakwestionowało, w moim odczuciu, to, co było przedstawione wcześniej.
UsuńA ja trochę inaczej to zinterpretowałam. Czy mamy obok siebie człowieka czy jakiś jego surogat wciąż szukamy tylko potwierdzenia własnego wyobrażenia o nas samych. A świat wirtualny jest w jakimś stopniu lekarstwem na nasze bolączki, jak i do nich doprowadza. I chyba też o tę dwoistość tu chodziło.
Usuńmnie ten film też trochę rozczarował... miejscami wlecze się niemiłosiernie. Ja i znajomi z którymi byłam w kinie wszyscy myśleliśmy, że na końcu sobie wszyscy skoczą z tego dachu... całe szczęście aż tak dramatycznie nie było ;)
OdpowiedzUsuńpodobało mi się za to użycie technologii w tym filmie, można odczuć, że rozgrywa się w przyszłości, ale nie na siłę.
a ciuchy retro - no cóż, każda moda wraca co ileś lat :) spodnie po pachy jak dzisiejsze jeansy!
Ten film zdecydowanie nie podbił mojego serca. Końcówka zepsuła mi myśl przewodnią całego filmu. A już myślałam,że tylko ja tak odebrałam ten film...
OdpowiedzUsuń