Oj jest. Poszłam na niego nie czytając o czym jest i po pierwszych minutach zastanawiałam się czy dam radę - było trudno, ale cieszę się, że ten film widziałam
Sama spodziewałam się komedio-sielanki, ładnych obrazów i dobrego humoru. I z ochotą na taki film szłam do kina. Chciałam skrzyżowania Kusturicy z Jane Austen. Ależ byłam zdziwiona cierpkością tego, co zobaczyłam. Ale nijak nie rozczarowana.
A mnie ten film zmęczył. Coraz częściej przekonuję się, że aktorska plejada to jeszcze nie wszystko. Sztuka T. Lettsa na podstawie której powstał jest zdecydowanie lepsza. Pretensje, urazy, czyli wszystko to, co składa się na toksyczną rodzinę, są tam tylko pretekstem do ukazania czegoś głębszego, zastanowienia się nad ogólną kondycją Ameryki. A w filmie tego w ogóle nie ma. Jest za to mnóstwo komunałów, mało odkrywczych spostrzeżeń, które po jakimś czasie zwyczajnie nużą. Czekam za to z niecierpliwością na premierę "Tajemnicy Filomeny". I mam nadzieję, że się nie zawiodę, tak jak na "Sierpniu".
Poważnie. Nic na to nie poradzę, że nie lubię filmów robionych pod nagrody. A wiadomo, że z taką obsadą musi jakieś dostać, choćby reżyseria była słaba, a Streep przesadziła w grze.
Owszem, w sztuce jest zdecydowanie więcej treści, niekoniecznie tej wypowiedzianej (oglądałam ją w Teatrze Studio w Warszawie, przy okazji jakiegoś służbowego wyjazdu).
Mnie też na początku zachwyciła, ale potem wydała mi się aż za dobra, stąd mój sceptycyzm. A że Streep, akurat w tej roli, nie do końca mnie przekonała, to już inna sprawa. Choć nie zmienia to faktu, że to wciąż dobra aktorka :)
gdy nie wiem jaki film wlaczyc, czesto zagladam do Ciebie :-)) genialny, choc smutny. czasem nawet bardzo starajac sie nie popelniac bledow rodzicow, niczym bagaz, nosimy je w sobie, podajemy z pokolenia na pokolenie... moim zdaniem Oscar dla osoby, ktora wybierala obsade!
Oj jest. Poszłam na niego nie czytając o czym jest i po pierwszych minutach zastanawiałam się czy dam radę - było trudno, ale cieszę się, że ten film widziałam
OdpowiedzUsuńJest.
OdpowiedzUsuńA ja z zażenowaniem słuchałam nie-nie-rozumiejacych wybuchów śmiechu na sali kinowej
To, niestety, osobna historia.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńhmm...były momenty, że sama się śmiałam w głos...paradoksalnie.
UsuńŚwietny film. Tylko nie rozumiem, jak doszło do tego, że został okrzyknięty komedią ...
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że względy marketingowe.
Usuńgenialny film!
OdpowiedzUsuńzanotowane!
OdpowiedzUsuńTo mój plan na dzisiejszy wieczór :) Jestem ciekawa.
OdpowiedzUsuńTo jest rzeczywiście kino, które boli.
OdpowiedzUsuńTo prawda.
UsuńW planach. Na razie pod wrażeniem filmu "Ona".
OdpowiedzUsuńMam go na liście :)
Usuńwłaśnie wróciłam z kina. i siedzę w ciszy.
OdpowiedzUsuńNie jestem zaskoczona ... :)
Usuńtak czułam, że film z Meryl Streep nie może być zły :)
OdpowiedzUsuńUważam Ją za wybitną aktorkę.
Usuńbardzo chciałabym go zobaczyć.
OdpowiedzUsuńto ja koniecznie muszę się wybrać!
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo dramatycznie....
OdpowiedzUsuńBo tak też jest.
UsuńSama spodziewałam się komedio-sielanki, ładnych obrazów i dobrego humoru. I z ochotą na taki film szłam do kina. Chciałam skrzyżowania Kusturicy z Jane Austen. Ależ byłam zdziwiona cierpkością tego, co zobaczyłam. Ale nijak nie rozczarowana.
OdpowiedzUsuń"Cierpkość tego, co zobaczyłam". Masz racje.
UsuńA mnie ten film zmęczył. Coraz częściej przekonuję się, że aktorska plejada to jeszcze nie wszystko. Sztuka T. Lettsa na podstawie której powstał jest zdecydowanie lepsza. Pretensje, urazy, czyli wszystko to, co składa się na toksyczną rodzinę, są tam tylko pretekstem do ukazania czegoś głębszego, zastanowienia się nad ogólną kondycją Ameryki. A w filmie tego w ogóle nie ma. Jest za to mnóstwo komunałów, mało odkrywczych spostrzeżeń, które po jakimś czasie zwyczajnie nużą.
OdpowiedzUsuńCzekam za to z niecierpliwością na premierę "Tajemnicy Filomeny". I mam nadzieję, że się nie zawiodę, tak jak na "Sierpniu".
Poważnie mówisz?
UsuńA to jestem zaskoczona. Choć domyślam się, że sztuka może być zdecydowanie lepsza.
Poważnie. Nic na to nie poradzę, że nie lubię filmów robionych pod nagrody. A wiadomo, że z taką obsadą musi jakieś dostać, choćby reżyseria była słaba, a Streep przesadziła w grze.
UsuńOwszem, w sztuce jest zdecydowanie więcej treści, niekoniecznie tej wypowiedzianej (oglądałam ją w Teatrze Studio w Warszawie, przy okazji jakiegoś służbowego wyjazdu).
A mnie zachwyciła obsada.
UsuńI uważam, że każdy zagrał w tym filmie fenomenalnie.
Nie wiem czy kompletowano ją pod nagrody, czy bardziej szukano dobrych aktorów. Przyznaję, wolę myśleć, że to drugie :)
Mnie też na początku zachwyciła, ale potem wydała mi się aż za dobra, stąd mój sceptycyzm.
UsuńA że Streep, akurat w tej roli, nie do końca mnie przekonała, to już inna sprawa. Choć nie zmienia to faktu, że to wciąż dobra aktorka :)
Kolejny tytuł na długiej liście "Do obejrzenia".
OdpowiedzUsuńSama zamierzam go wkrótce zobaczyć.
OdpowiedzUsuńwybieram się :)
OdpowiedzUsuńkawał dobrego kina, prawdziwe aż boli :>
OdpowiedzUsuńgenialny!
OdpowiedzUsuńgdy nie wiem jaki film wlaczyc, czesto zagladam do Ciebie :-)) genialny, choc smutny. czasem nawet bardzo starajac sie nie popelniac bledow rodzicow, niczym bagaz, nosimy je w sobie, podajemy z pokolenia na pokolenie... moim zdaniem Oscar dla osoby, ktora wybierala obsade!
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć :)
UsuńA obsadą również jestem zachwycona.