środa, 19 lutego 2014

august: osage county

Jest w tym filmie coś, co sprawia, że słowa więzną w gardle.

Sierpień w hrabstwie Osage

36 komentarzy:

  1. Oj jest. Poszłam na niego nie czytając o czym jest i po pierwszych minutach zastanawiałam się czy dam radę - było trudno, ale cieszę się, że ten film widziałam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest.
    A ja z zażenowaniem słuchałam nie-nie-rozumiejacych wybuchów śmiechu na sali kinowej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, niestety, osobna historia.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. hmm...były momenty, że sama się śmiałam w głos...paradoksalnie.

      Usuń
  3. Świetny film. Tylko nie rozumiem, jak doszło do tego, że został okrzyknięty komedią ...

    OdpowiedzUsuń
  4. To mój plan na dzisiejszy wieczór :) Jestem ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest rzeczywiście kino, które boli.

    OdpowiedzUsuń
  6. W planach. Na razie pod wrażeniem filmu "Ona".

    OdpowiedzUsuń
  7. właśnie wróciłam z kina. i siedzę w ciszy.

    OdpowiedzUsuń
  8. tak czułam, że film z Meryl Streep nie może być zły :)

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo chciałabym go zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  10. to ja koniecznie muszę się wybrać!

    OdpowiedzUsuń
  11. Brzmi bardzo dramatycznie....

    OdpowiedzUsuń
  12. Sama spodziewałam się komedio-sielanki, ładnych obrazów i dobrego humoru. I z ochotą na taki film szłam do kina. Chciałam skrzyżowania Kusturicy z Jane Austen. Ależ byłam zdziwiona cierpkością tego, co zobaczyłam. Ale nijak nie rozczarowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Cierpkość tego, co zobaczyłam". Masz racje.

      Usuń
  13. A mnie ten film zmęczył. Coraz częściej przekonuję się, że aktorska plejada to jeszcze nie wszystko. Sztuka T. Lettsa na podstawie której powstał jest zdecydowanie lepsza. Pretensje, urazy, czyli wszystko to, co składa się na toksyczną rodzinę, są tam tylko pretekstem do ukazania czegoś głębszego, zastanowienia się nad ogólną kondycją Ameryki. A w filmie tego w ogóle nie ma. Jest za to mnóstwo komunałów, mało odkrywczych spostrzeżeń, które po jakimś czasie zwyczajnie nużą.
    Czekam za to z niecierpliwością na premierę "Tajemnicy Filomeny". I mam nadzieję, że się nie zawiodę, tak jak na "Sierpniu".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnie mówisz?
      A to jestem zaskoczona. Choć domyślam się, że sztuka może być zdecydowanie lepsza.

      Usuń
    2. Poważnie. Nic na to nie poradzę, że nie lubię filmów robionych pod nagrody. A wiadomo, że z taką obsadą musi jakieś dostać, choćby reżyseria była słaba, a Streep przesadziła w grze.

      Owszem, w sztuce jest zdecydowanie więcej treści, niekoniecznie tej wypowiedzianej (oglądałam ją w Teatrze Studio w Warszawie, przy okazji jakiegoś służbowego wyjazdu).

      Usuń
    3. A mnie zachwyciła obsada.
      I uważam, że każdy zagrał w tym filmie fenomenalnie.

      Nie wiem czy kompletowano ją pod nagrody, czy bardziej szukano dobrych aktorów. Przyznaję, wolę myśleć, że to drugie :)

      Usuń
    4. Mnie też na początku zachwyciła, ale potem wydała mi się aż za dobra, stąd mój sceptycyzm.
      A że Streep, akurat w tej roli, nie do końca mnie przekonała, to już inna sprawa. Choć nie zmienia to faktu, że to wciąż dobra aktorka :)

      Usuń
  14. Kolejny tytuł na długiej liście "Do obejrzenia".

    OdpowiedzUsuń
  15. Sama zamierzam go wkrótce zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  16. kawał dobrego kina, prawdziwe aż boli :>

    OdpowiedzUsuń
  17. gdy nie wiem jaki film wlaczyc, czesto zagladam do Ciebie :-)) genialny, choc smutny. czasem nawet bardzo starajac sie nie popelniac bledow rodzicow, niczym bagaz, nosimy je w sobie, podajemy z pokolenia na pokolenie... moim zdaniem Oscar dla osoby, ktora wybierala obsade!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć :)

      A obsadą również jestem zachwycona.

      Usuń