poniedziałek, 13 stycznia 2014

move (me)

Wygląda na to, że jestem bardziej wolnym duchem niż sądziłam.
Decyzja o zamieszkaniu gdzieś na stałe wydaje się być niezwykle trudna.

57 komentarzy:

  1. najważniejsze to znaleźć to 'swoje' miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeee tam, to normalne! Też tak miałam. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz?

      Człowiek tu myśli, że wyjątkowy, niepowtarzalny, a tu nic z tego :)

      Usuń
    2. Wszystko zależy w jakim kontekście rozpatrujesz siebie;-).

      Usuń
  3. Bez obaw - nigdzie nie jest na stałe :) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami stałość wymusza kredyt ;) Trudniej jest sprzedać mieszkanie z kredytem, niż znaleźć nowe do wynajęcia.

      Usuń
    2. Wcale nie jest trudniej. Po prostu sprzedajesz, a kredyt spłacasz w całości (czyli szybciej) z części kwoty za jaką ostatecznie sprzedałaś mieszkanie. Kupującego nie interesuje, że masz kredyt.

      Usuń
  4. Z tych samych pobudek, u mnie póki co, dom nie wchodzi w grę, tylko mieszkanie. Za dużo miejsc, w których chciałabym pomieszkać chociaż chwilę, a życie takie krótkie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja dla odmiany muszę mieć opuszczoną kotwicę. Po prostu muszę. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też kiedyś tak myślałam, ale kto powiedział, że "na stałe" nie może być też dłuższym okresem przejściowym? :) Można też mieć kilka miejsc "na stałe".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stąd moje "na stałe" zapisane jest kursywą.

      Usuń
  7. Ja na razie nie wyobrazam sobie "na stałe" gdzie indziej niż w Gdyni. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  8. My właśnie jesteśmy w trakcie przeprowadzki, nie będzie to "na stałe" ale bardzo mnie cieszy nadchodząca zmiana :))

    OdpowiedzUsuń
  9. take your time :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. ale może kiedyś nadejdzie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wyobrażam sobie wieloletniego wynajmu. To tak jakby mieszkać w hotelu i płacić tylko za ściany. Oczywiście i z wynajmowanego mieszkania można stworzyć coś pięknego, ale mnie akt własności dał poczucie bezpieczeństwa.
    Co jest złego w tym, że jesteś właścicielką? Wolnym duche można być wszędzie. To stan (jak sama nazwa wskazuje) duchowy :) Chyba, że mówisz o kredycie na 30 lat. Taki lęk jestem w stanie zrozumieć. My mamy (na szczęście) tylko na 7 ;)

    Widziałam to zdjęcie na Instagramie i aż nie uwierzyłam. Pomyślałam - no way ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle tylko, że wynajmowane mieszkanie wynajmowanemu mieszkaniu nie równe. Niekoniecznie jest to miejsce z meblościanką na wysoki połysk i zakazem wbijania gwoździ.

      Dlaczego "no way"?

      Usuń
    2. Oczywiście, dlatego napisałam, że i w wynajmowanym mieszkaniu można stworzyć coś pięknego. Ja w wynajmowaniu widzę jedynie pieniądze wyrzucone z okno, dlatego jestem przeciwniczką takiej opcji.

      Dlaczego "no way"? Może dlatego, że czuję, że jednak nie tym razem? Że gdzieś czeka na Was coś lepszego i decyzja o "na stałe" jeszcze teraz nie zapadnie :)
      Mam wrażenie, że lubisz zmiany i patrząc, choćby na Twoją drogę zawodową, mam wrażenie, że stałość w pewnych dziedzinach Cię męczy.

      Usuń
    3. * wyrzucone przez okno.

      Usuń
    4. Moim zdaniem, gdyby ceny wynajmu były niższe niż raty kredytu (tak jak to jest w większości krajów Europy Zachodniej) to wtedy nie byłoby mowy o wyrzuconych pieniądzach, a spokojnym życiu z przeprowadzkami dla tych, którzy nie przepadają za stabilizacją i jednostajnością.
      Niestety w Polsce wciąż wiele osób wynajem traktuje jako sposób zarobkowania, a nie dodatek do dochodów.
      Jakiś czas temu gdzieś wyczytałam (w "Polityce" bodajże), iż mieszkań na własność jest najwięcej w krajach najbiedniejszych (Polskę w statystykach posiadania własnego lokum prześciga ponoć jeszcze Bułgaria i Rumunia), a tam gdzie poziom życia jest wyższy, wiele osób przede wszystkim (przynajmniej na początku drogi zawodowej) wynajmuje (głównie 20 i 30 - latkowie, choć oczywiście nie tylko oni). A po tym okresie stać ich na kupno mieszkania, niekiedy i bez kredytu. Zastanawiam się czasem, kiedy u nas wreszcie tak będzie?

      Usuń
    5. Zgadzam się w 100%.
      Pomimo, iż mamy mieszkanie kupione to czekam na taki moment, gdy wynajem będzie się opłacał. Jest mnóstwo krajów, gdzie nie ma mowy o kupnie mieszkania, a ludzie wynajmują. Może kiedyś się uda ;)
      My woleliśmy przeczekać, pomieszkać z teściem, niż płacić 1000 zł wynajmu + media.

      Usuń
    6. Anonimowy19:30

      jasne, lepiej się zarżnąć, zaharować na kredyt, stracić najpiękniejszelata na "przemęczenie się przy teściach" (brrrr), byel mieć "swoje" (w 90% przypadków - banku) mieszkanie... śmieszno-straszne i na świecie niedopomyśleniatotalnie:)

      Usuń
    7. Tak, tylko, żeby zapłacić za wynajem też trzeba harować (w większych miastach tym bardziej) - u mnie na przykład ceny zaczynają się od 1200, 1400 zł (w gorszych lokalizacjach), a kończą nawet powyżej 2000 zł - dla dużych, zadbanych mieszkań w ścisłym centrum.
      Owszem, w zachodniej Europie (lub w państwach o podobnym poziomie życia) nie ma 20latków z kredytami, to prawda. Myślą o tym znacznie, znacznie później. Jeśli w ogóle. W Polsce przeciętny 20-parolatek, który nie chce korzystać z pomocy rodziców, przy takich cenach za wynajem nie jest w stanie sam się utrzymać, sam mieszkać (bez współlokatora/-ów). Nawet po paru latach pracy.
      Czyli coś jest nie tak - albo my wciąż za mało zarabiamy, bo ceny za wynajem są nieproporcjonalnie wysokie do średniej krajowej, albo ci co kupują mieszkania, żeby je potem wynajmować chcą, żeby to inni spłacali za nich kredyty za mieszkania na które ich tak naprawdę nie stać. I koło się zamyka.

      Usuń
    8. Anonimie. Z tesciem mieszkalismy 2 lata i to byl swietny okres przejsciowy. A osobiscie uwazam, ze najlepsze lata dopiero przed Nami.

      Usuń
    9. Jednoczesnie wspolczuje nienajlepszej relacji z tesciami (co mozna wywnioskowac po reakcji). Ja mam cudownego tescia.

      Usuń
  12. A "na stałe=moje własne" cię nie przekonuje?Mnie bardzo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekonuje, pewnie.
      Ale czynników jest znacznie więcej. Zarówno po stronie za, jak i przeciw.

      Usuń
    2. Pewnie, chociaż ja swoje bym chciała juz bardziej niż bardzo...Plany są, ale biurokracja niestety też :(

      Usuń
    3. To trzymam kciuki, żeby niebawem się udało! :)

      Usuń
  13. Segment?
    Albo aja coś kręcę z tym planem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Prędzej czy później każdy znajduje swoje miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dla mnie tez bylaby trudna.

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy19:44

    Odnoszę wrażenie, że te "stałe" miejsca pojawiają się w myślach w najbardziej odpowiednich momentach w życiu. A potem... potem mogą być też inne. To pierwsze jest po prostu przełomowe. Kończy i zaczyna pewien etap. A Ty chyba lubisz kończyć i zaczynać, prawda?

    /altairea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kończyć i zaczynać? Naprawdę? Ja? :)

      Usuń
    2. Anonimowy09:37

      A nie? ;-) Zmiana pracy też była końcem i początkiem.

      Usuń
    3. Pewnie w jakimś sensie tak.
      Choć bardziej była to konsekwencją tego, co zrobiłam i tego, czego zrobić już nie mogłam.
      I choć uwielbiałam moją poprzednią pracę (a w mojej głowie, w większości przypadków, wciąż tam pracuję) wiedziałam, że osiągnęłam tam wszystko, co mogłam osiągnąć. Chłodna kalkulacja.

      Usuń
  17. T.
    Nie potrafię zrobić "odpowiedz", więc napiszę tutaj. oczywiście masz rację, ale jaką masz pewność, że sprzedasz mieszkanie w takiej cenie jaką zaproponujesz i która zapewni Ci spłatę kredytu? To raz. A dwa - są banki, które za wcześniejsze spłacenie kredytu biorą taką prowizję, że głowa mała.
    Nie twierdzę, że sprzedanie mieszkania z kredytem jest niemożliwe. Jednak (tak jak zaznaczyłam) - łatwiej jest, moim zdaniem, wynająć mieszkanie od kogoś, niż prowadzić machinę o nazwie - sprzedaż mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy01:38

      jak dla mnie ta procedura nie różni sie prawie od sprzedaży mieszkania nie zadłużonego. Sama sprzedałam takie mieszkanie, fakt- miałam umowę, ze moge wcześniej splacić bez prowizji. Jeśli ktos się zdecyduje na kupno mieszkania to raczej jego cena się już nie zmieni, wystarczy nawet spłatę kredytu ująć jako zaliczkę za mieszkanie i po sprawie.

      Usuń
    2. Tak, ale w większości przypadków sprzedaje się mieszkanie po to, żeby kupić większe, ewentualnie zainwestować w dom czy działkę. W tym momencie spłacenie kredytu wiąże się z bezdomnością ;)

      Usuń
    3. Pewnie wszystko zależy od mieszkania (i łatwości jego sprzedaży) oraz warunków kredytu. Tak podejrzewam.

      Usuń
    4. Natalio, zgadzam się z przedmówczyniami, w sumie już za mnie odpowiedziały, więc nie będę się powtarzać :)
      Dodam tylko, że czasem też sprzedaje się mieszkanie, żeby je zamienić na takie samo ale w innej lokalizacji (i można niekiedy na tym jeszcze dodatkowo zarobić, bo rynek nieruchomości jest bardzo płynny).

      Usuń
  18. Tworzenie gniazda... takie na stałe ... tez ma swoje plusy.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wpadłam tu dzięki Mari i zakochałam się w tych dwu-zdaniowych wpisach i zdjęciach - w nich jest wszystko!
    Będę tu regularnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, muszę jeszcze dodać, że spędziłam tu u Ciebie cały dzień (z małymi przerwami) i przeczytałam wszystko, od początku. :)

      Usuń
    2. Oj ... :)
      Bardzo mi miło.

      Usuń
  20. U mnie bylo pierwsze na stale w Wwie i po roku mieszkania zmienilam prace i kraj zamieszkania. Kolejne na stale pojawilo sie tutaj i po trzech latach mieszkania szukamy kolejnego na stale ale bardziej poza miastem. Musze przyznac ze w naszym przypadku jestesmy bardzo elatsyczni co do pojecia na stale, a juz w zupelnosci nie ogranicza nas to do przemieszczania sie i podrozy.
    Powodzenia w wyborze i projektowaniu. A.

    OdpowiedzUsuń
  21. a mnie po 8 latach wloczegi po wyspie...jedynie o czym marze to swoim miejscu na stale..

    OdpowiedzUsuń