Mam ten sam problem. Zawsze kiedy już zdecyduję się na wizytę u fryzjera (bo moje włosy osiągnęły stan całkowitego upodlenia) opitolą mnie jak się patrzy. Dlatego też omijam salony szerokim łukiem a włosy żyją swoim życiem dopóki znów się nie stoczą :)
Olliveta - zmieniam za każdym razem. I nic. Obawiam się, że nie ma ani jednego fajnego (dobrego) fryzjera, który wie, gdzie kończą się końcówki i ile to jest centymetr.
Niemożliwe?!!! Znowu?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że się wtrącę.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że dalekiej młodości ścięłam się na łyso!
Teraz żaden fryzjer mi nie straszny:)
Współczuję
Pozdrawiam
f***!
OdpowiedzUsuńDelie - zaśmiałam się w głos :) Nie jest tragicznie, ale jest nie-tak.
OdpowiedzUsuńja tego też nigdy nie rozumiem ...
OdpowiedzUsuńZ dobrego fryzjera nie łatwo. Wiem coś o tym.
OdpowiedzUsuńMam ten sam problem. Zawsze kiedy już zdecyduję się na wizytę u fryzjera (bo moje włosy osiągnęły stan całkowitego upodlenia) opitolą mnie jak się patrzy. Dlatego też omijam salony szerokim łukiem a włosy żyją swoim życiem dopóki znów się nie stoczą :)
OdpowiedzUsuńJa mam doskonały sposób - zawsze mówię "Proszę pół centymetra tylko" - mam jak się patrzy 2cm mniej na głowie, czyli tyle, ile chciałam ;)
OdpowiedzUsuńPoprosiłam o podcięcie i miałam krótsze włosy niż mój mąż o_O
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam!!! Już kilku zmieniłam przez to.
OdpowiedzUsuńAgata Adelajda - też tak miałam. Coś okropnego.
OdpowiedzUsuńOlliveta - zmieniam za każdym razem. I nic. Obawiam się, że nie ma ani jednego fajnego (dobrego) fryzjera, który wie, gdzie kończą się końcówki i ile to jest centymetr.
OdpowiedzUsuńdlatego ja zaopatrzyłam się w odpowiednie nożyczki i końcówki podcinam sama (;
OdpowiedzUsuń... uuu czyli znów cięcie na nie-tak :/
OdpowiedzUsuńmar
Ps. a mar wybiera się w przyszlym tygodniu do fryz. i podług powyższego powinna się chyba zacząć bać? ;)
+li+ - ależ proszę się wtrącać :)
OdpowiedzUsuń