Pieczemy pierniczki i pijemy likier.
Potem jemy kolacje. Słuchamy muzyki.
Na koniec, zmęczona, prawie zasypiam na fotelu w Ich nowym domu.
I myślę sobie, że o to chodzi w tym całym życiu.
środa, 21 grudnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:-) Chyba o ŻYCIE :-))
OdpowiedzUsuńBez dwóch zdań!:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak często o tym zapominamy. I odkrywamy to zupełnie przypadkiem ;)
OdpowiedzUsuńTak sobie myśle, że stworzyłaś piękną sentencję. Dawno takiej nie słyszałam...
OdpowiedzUsuńI tak, tak niestety o tym zapominamy zbyt często..
Tonia - miło mi :)
OdpowiedzUsuń:))
OdpowiedzUsuńOj jakiż prawdziwy wpis... cudnie :)
OdpowiedzUsuńNiby tak niewiele a jednak tak ...dużo.
OdpowiedzUsuńprzejrzałam Twojego bloga od deski do deski. Zajęło mi to dwa dni z przerwami (ach te przerwy w pracy na pracę)i powiem Ci jedno- bedę Cię obserwować :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ivka - miło mi :)
OdpowiedzUsuńDziwne....(jeszcze niedawno myslalam...)Zgadzam sie CALKOWICIEXXX
OdpowiedzUsuńo tak!!!
OdpowiedzUsuńI,ja również!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło!
M.
pierniczki! u mnie dzień pierniczków. Uwielbiam Cię! o to właśnie w życiu chodzi... Z bratową i mamą "padamy na twarz".
OdpowiedzUsuń