Nigdy nie sądziłam, że będę myślała o wyjeździe z tego kraju. Tak się składało, że lubiłam życie w niedużych miastach, w których blisko i do sklepu, i do bliskich. Dziś wydaje mi się, że będę musiała wyjechać.
Weekendowe leniuchowanie postanowiłam pożegnać aktywnym poniedziałkiem. Poszłam do lekarza, pojechałam na zakupy, umyłam podłogi. Odebrałam też dyplom. Bardziej z konieczności niż chęci. W chwili obecnej wykształcenie ma dla mnie niewielkie znaczenie.
Nie zaczęłabym czytać tej książki, gdybym wiedziała, że jest tak przerażająco smuta. A przy tym tak prawdziwa. To jedna z tych książek, które czytasz, bo masz nadzieję, że ta okropna historia wreszcie się skończy.
W tej książce zadziwiło mnie przede wszystkim to, że Kazuo Ishiguro jest “pisarzem i scenatrzystą angielskim”. A także to z jaką łatwością się ją czyta.
Trzypokojowe mieszkanie ma tę zaletę, że, tak jak w przypadku mniejszych, tak i tu, życie toczy się w jednym pokoju. W naszym przypadku jest to fioletowa pracownia. Czasem siadam tam obok Niego i patrze jak pracuje. I odnajduje w tym przedziwny spokój.
Książek Zafona nie można nie czytać jednym tchem. Nie można nie przenieść się do starej magicznej Barcelony. I żałować, za każdym razem, że to już koniec.
Zupełnie niespodziewanie przyszła zima. Prawdziwa. Z mrozem, soplami i grubą warstwą śniegu. W sennym uśpieni snuję się po domu. Jest zbyt zimno, by wychodzić spod koca. Oficjalnie jestem bezrobotna.
Życie w społeczeństwie jest trudne. Zawiłe historie rodzinne, zakazy i nakazy. Wszystko to, czego nie wypada robić, a o czym należy pamiętać. Życie w małżeństwie trochę uśpiło moją czujność.