Jeśli chodzi o oglądanie filmów określam siebie mianem widza współczesnego.
Widz współczesny, z racji braku czasu lub braku wystarczających środków finansowych, lub jedno i drugie, nieczęsto chodzi do kina. Częściej ogląda filmy w zaciszu domowym.
Widz współczesny nieszczególnie lubi długie filmy. Najchętniej wybiera te trwające około półtorej godziny. To optymalny czas. Na tyle długi, by skupić się na filmie. I na tyle krótki, by myśli nie wędrowały gdzie indziej.
Raz na czas widz współczesny ogląda film i z niedowierzaniem odkrywa, że trwał on ponad dwie godziny.
Widz współczesny obejrzał wczoraj “Oszukaną”. Tylko po to, by przekonać się, że orwellowska wizja świata nie jest aż tak niedorzeczna. Bo przecież w starciu z władzą przeciętny człowiek na niewielkie szanse.
poniedziałek, 16 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz