Wow! Ja dziś obchodzę drugie urodziny :) Uwielbiam do Ciebie zaglądać! Krótko, zwięźle i na temat. Z pięknymi zdjęciami a to sobie cenię :) Pozdrawiam!
ja zaglądam bardzo często, może mało się odzywam na twoim blogu :( za co cię przepraszam:) ale jestem tu codziennie :) a ty dajesz mi dużo pozytywnej energii:) życzę ci następnych lat pisania :) pozdrawiam :)
zagladam za kazdym razem gdy pojawi sie post :)przyznaje,ze nie zawsze zostawiam komentarz,ale jestem...gratulacje i zycze kolejnych tak pelnych ozytywnej energii lat !
To teraz musisz zdradzić skąd taki tytuł. Masz wielu odwiedzających i jesteś lubiana, to wielka sztuka nie wywalić całego swojego życia do netu i mieć tak wielu obserwatorów:) Gratuluję!
od trzech miesiecy tu zagladam. bardzo to lubię. trafiłam przypadkiem i przez trzy kolejne dni przeczytałam wszystkie archiwalne wpisy. Ułożyły się w ciekawą książkę opowiadającą o życiu bardzo miłej i pewnej siebie osoby. Fajnie się czyta. Ola
Cała przyjemność po naszej stronie ;) Nazwa bloga choć jak już kiedyś wspominałaś przypadkowa, to jednak bardzo charakterystyczna ... Nie wyobrażam sobie innej :) Kolejnych lat blogowania!
Cała przyjemność po naszej stronie ;) Nazwa bloga choć jak już kiedyś wspominałaś przypadkowa, to jednak bardzo charakterystyczna ... Nie wyobrażam sobie innej :) Kolejnych lat blogowania!
pamietam jak trafiłam na "zielone...", krótkie, treściwe notki zawsze wprawiały mnie w chwile zadumy, w wielu z nich odnajdywałam swoje myśli, a nie rzadko wywoływały radosny usmiech na twarzy:). Fajnie, że jesteś!
Coś się komentarz spod klawiatury mej nie ukazał, więc powtórzę the message: Less red fingernails more green shoes, please. And it's gonna be ok. Wszystkiego naj z okazji okrągłej rocznicy. Kolejnych 5ciu, trzymam kciuki za Zielone.
To już 5 lat? tez lubię Twoje króciutkie wpisy no i zdjęcia. Czytam cię i trochę "zazdroszczę" takiego życia jakie prowadzisz (choć nie mogę powiedzieć, żebym była nieszczęśliwa). piszesz krótko, ale zawsze zatrzymuję się na dłużej i myślę nad tym co napisałaś albo zapatruję się w zdjęcie... Pozdrawiam marucia
Zielone buty?! najlepsze! za prostotę, śliczne zdjęcia, za uchwycenie sedna sprawy w kilku słowach. Bezcenne! w zabieganym, chaotycznym świecie. pozdrawiam AlunaPampeluna
Nie pamiętam jak tu trafiłam. Z pewnością pokierował mnie tu Twój komentarz pozostawiony na którymś z blogów i ciekawe zdjęcie dołączone do "zielonych butów". Jesteś moim codziennym "must have", a Internet w komórce ułatwił mi zaglądanie do Ciebie, z czego szalenie się cieszę.
A komentarzy o równi pochyłej, ni jak, nie rozumiem.
Zawsze się zastanawiam jak osiągnąć takową Twoją umiejętność - w dwóch zdaniach ująć wszystko to, co u mnie w pięćdziesięciu. Ehh... To dobrze, że jest tyle różnic między ludźmi. To dobrze, że jesteś tutaj od 5 lat. To dobrze, że zaglądam czasem ;) M.
Gwoli ścisłości pragnę donieść że pierwszy post zamieszczony był w marcu 2009 roku. Z tego co liczę (a policzyć do 5 potrafię), to 4 (słownie: cztery) lata a nie pięć. Hmmm, czyżby Zielone Buty wprowadzało w błąd swoje wierne fanki?
... mam nadzieję, że to nie było pożegnanie. od dawna ten blog wpisał się w stały repertuar mojej codziennej "internetówki" i w mojej ocenie jakoś za długo tutaj cicho jest. a często czerpię od ciebie inspirację w sprawach przeróżnych, od doboru fryzury po przemyślenia egzystencjalne, więc wróć tutaj! :)
Piszę jako Anonimowy dlatego, żem w wieku 6O.lat i, przepraszam, nie umiem, nie mam głowy się zalogować. Żadne usprawiedliwienie, ale coż. Tak czy inaczej: Zielone buty przypominają mi mnie samą sprzed wielu lat. Gdy byłam w latach 60. dziewczyną, później młodą kobietą. Podobną. Następnych lat z nami, prosimy, Zielone buty, Buciki Drogie! SZEROKIEJ DROGI! Po zielonych łąkach. Na ulicznych brukach. Wśród ludzi także tych, którym w zielonych butach nie po drodze. W trasie. W drodze. Z serca. Małgorzata.
O rany. Kass miala kiedys bloga. Zniknela,teraz wrocila. Dziwne by byli gdyby autorka bloga informowala o nowym adresie w komentarzu. Myslenie nie boli.
Trzeba przyznać, że nastąpiło dość nieoczekiwane "zniknięcie" autorki bloga. Jeśli dobrze pamiętam, to nigdy wcześniej nie było tak długiej przerwy w pisaniu. I mam tylko nadzieję, że ten stan rzeczy ma jakieś sensowne wytłumaczenie. Bo w przeciwnym razie będzie to niestety dowód na to, że tego typu ekshibicja spowodowana jest jedynie rozpompowanym ego.
no właśnie...nazwa bloga :) Często się zastanawiam skąd się wzięła...
OdpowiedzUsuńUwielbiam to miejsce w sieci :)
Powstała zupełnie, zupełnie przypadkowo :)
UsuńCzęściej níż czasem...
OdpowiedzUsuńja tu bardzo często moje niebieskie oko zapuszczam.
OdpowiedzUsuńbo miło się tutaj zagląda:)
OdpowiedzUsuńWow! Ja dziś obchodzę drugie urodziny :) Uwielbiam do Ciebie zaglądać! Krótko, zwięźle i na temat. Z pięknymi zdjęciami a to sobie cenię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo lubimy tu zaglądać :)
OdpowiedzUsuńJa mimo iż pocichutku, też uwielbiam! :)pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo mi miło do Ciebie zaglądać. Gratuluję i wznoszę toast, żebyś prowadziła, jak najdłużej:)
OdpowiedzUsuńTo mi miło do Ciebie zaglądać. Gratuluję i wznoszę toast, żebyś prowadziła, jak najdłużej:)
OdpowiedzUsuńMiłe jest to, że ciągle piszesz i piszesz ciekawie :))
OdpowiedzUsuńZ ogromną przyjemnością będę zaglądała przez kolejne kilka lat :))
Kolejnych lat,więcej niż pięciu, bo miło do Ciebie zaglądać! :)
OdpowiedzUsuńCzasem? Codziennie.Uzalezniasz:-)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Uzależniasz kochana. I choć czasem zostawiam Twoje wpisy bez komentarza to jestem codziennie... czasem nawet kilka razy dziennie :)
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć :)
UsuńGratuluje :) wpadam bardzo czesto i lubie poczytac :) do tego te piekne fot...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLubię, zasiąść i wlepić w oczy w te "...mniej lub bardziej poważnych, uwag i refleksji pewnej właścicielki pewnego roweru" :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia! :)
Gdzieś tak kiedyś napisałam, prawda?
UsuńPrawda - słów tych dopatrzyłam się w pierwszym poście :)
Usuńja zaglądam bardzo często, może mało się odzywam na twoim blogu :( za co cię przepraszam:) ale jestem tu codziennie :) a ty dajesz mi dużo pozytywnej energii:)
OdpowiedzUsuńżyczę ci następnych lat pisania :)
pozdrawiam :)
zagladam za kazdym razem gdy pojawi sie post :)przyznaje,ze nie zawsze zostawiam komentarz,ale jestem...gratulacje i zycze kolejnych tak pelnych ozytywnej energii lat !
OdpowiedzUsuńTo teraz musisz zdradzić skąd taki tytuł. Masz wielu odwiedzających i jesteś lubiana, to wielka sztuka nie wywalić całego swojego życia do netu i mieć tak wielu obserwatorów:) Gratuluję!
OdpowiedzUsuńBo miło tu zaglądać :)
OdpowiedzUsuńbo miło mieć taką odskocznię przy kawie ;)
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie innej nazwy Twojego bloga:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że piszesz. Inspirujesz.
Słonecznego weekendu!:)
Poprawna forma, to 'blogu', prawda?
UsuńPS Bardzo podoba mi się zdjęcie:)
już minęło 5 lat? woow:) gratulacje:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie. Cztery, jak się okazuje :)
UsuńNam też jest miło.
OdpowiedzUsuńTwój blog jest dla mnie taki... do czerwonego winka.
Wszystkiego dobrego!
To duży komplement, dziękuję :)
UsuńFajnie, ze jestes!
OdpowiedzUsuńod trzech miesiecy tu zagladam. bardzo to lubię. trafiłam przypadkiem i przez trzy kolejne dni przeczytałam wszystkie archiwalne wpisy. Ułożyły się w ciekawą książkę opowiadającą o życiu bardzo miłej i pewnej siebie osoby.
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta.
Ola
Życzę w takim razie kolejnych kreatywnych lat!!!! ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię na moje candy :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak już kiedyś pisałam dzień bez Twojego blogu to dzień stracony. Uzależniasz to fakt:)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po naszej stronie ;)
OdpowiedzUsuńNazwa bloga choć jak już kiedyś wspominałaś przypadkowa, to jednak bardzo charakterystyczna ... Nie wyobrażam sobie innej :)
Kolejnych lat blogowania!
:)
UsuńCała przyjemność po naszej stronie ;)
OdpowiedzUsuńNazwa bloga choć jak już kiedyś wspominałaś przypadkowa, to jednak bardzo charakterystyczna ... Nie wyobrażam sobie innej :)
Kolejnych lat blogowania!
A ja uwazam, ze blog stacza sie po rowni pochylej. Szkoda.
OdpowiedzUsuńpamietam jak trafiłam na "zielone...", krótkie, treściwe notki zawsze wprawiały mnie w chwile zadumy, w wielu z nich odnajdywałam swoje myśli, a nie rzadko wywoływały radosny usmiech na twarzy:). Fajnie, że jesteś!
OdpowiedzUsuńSkąd "zielone buty" ???
OdpowiedzUsuńU mnie mija dopiero roczek
Często tu zaglądam choć niestety (przepraszam za szczerość) zgodzę się z anonimem
Pozdrawiam!
Z przypadku. I braku pomysłu na inną nazwę profilu na las.fm.
UsuńI jakoś tak już zostało :)
nie od pięciu, ale chętnie zaglądam, życzę abyś uzależniłam od swoich literek jeszcze wielu ;)
OdpowiedzUsuń5 lat. Kawał czasu!
OdpowiedzUsuńi ja chętnie zaglądam :)
4 :)
UsuńSzybkie liczenie nie jest, jak widać, moją mocną stroną.
5 lat? wow!
OdpowiedzUsuńRadości z blogowania jeszcze przez długi czas!
Fajnie, że jesteś!
PS
Twój blog zawsze kojarzył mi się z krótkimi tekstami i malutkimi fotografiami, a tu taka zmiana! :)
Zgadzam się z PS w całości. ;)
UsuńZmiana się nie przyjęła.
UsuńPrzynajmniej w mojej głowie.
Wracamy więc do tego co było.
No i ja tu wchodze i czytam. Gratuluje i wytrwalosci!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ja się cieszę, ze ten blog znalazłam. Już od pierwszego czytania nie mogłam się oderwać!
OdpowiedzUsuńKolejnych ciekawych lat w blogosferze K.!
uściski
Coś się komentarz spod klawiatury mej nie ukazał, więc powtórzę the message: Less red fingernails more green shoes, please. And it's gonna be ok.
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj z okazji okrągłej rocznicy. Kolejnych 5ciu, trzymam kciuki za Zielone.
Tworzysz tutaj bardzo ciekawy klimat. Szkoda byłoby nim się nie cieszyć :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego Dobrego i wielu kolejnych spostrzeżeń, którymi tak świetnie się dzielisz :D
OdpowiedzUsuńczytanie Twojego bloga to przyjemność i inspiracja w jednym :)
Uściski!!
To już 5 lat? tez lubię Twoje króciutkie wpisy no i zdjęcia. Czytam cię i trochę "zazdroszczę" takiego życia jakie prowadzisz (choć nie mogę powiedzieć, żebym była nieszczęśliwa). piszesz krótko, ale zawsze zatrzymuję się na dłużej i myślę nad tym co napisałaś albo zapatruję się w zdjęcie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam marucia
Miło mi to słyszeć.
UsuńDziękuję :)
Ano właśnie, już chyba kiedyś pisałam, że bardziej kojarzysz mi się z czerwonymi paznokciami niż z zielonymi butami :D
OdpowiedzUsuńRaz w życiu kupiłam zielone buty.
UsuńByły strasznie (strasznie!) niewygodne.
Zielone buty?! najlepsze!
OdpowiedzUsuńza prostotę, śliczne zdjęcia,
za uchwycenie sedna sprawy w kilku słowach.
Bezcenne! w zabieganym, chaotycznym świecie.
pozdrawiam AlunaPampeluna
:))) fajnie, że jesteś!
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś :)
Usuń:)
UsuńTo już 5 lat!?
OdpowiedzUsuńNiesamowite!
Pisz! Bądź!
Niesamowite bo nieprawdziwe.
Usuń4 :)
Dopiero poznaję zielone buty,najlepszego:)
OdpowiedzUsuńlubie. choc po cichu.
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że taki Ci pomysł pięć lat temu do głowy przyszedł i jak to dobrze, że jakiś rok temu przypadkiem do Ciebie trafiłam :)
OdpowiedzUsuńNie pamiętam jak tu trafiłam. Z pewnością pokierował mnie tu Twój komentarz pozostawiony na którymś z blogów i ciekawe zdjęcie dołączone do "zielonych butów".
OdpowiedzUsuńJesteś moim codziennym "must have", a Internet w komórce ułatwił mi zaglądanie do Ciebie, z czego szalenie się cieszę.
A komentarzy o równi pochyłej, ni jak, nie rozumiem.
Ja również.
UsuńZawsze się zastanawiam jak osiągnąć takową Twoją umiejętność - w dwóch zdaniach ująć wszystko to, co u mnie w pięćdziesięciu. Ehh...
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że jest tyle różnic między ludźmi.
To dobrze, że jesteś tutaj od 5 lat.
To dobrze, że zaglądam czasem ;)
M.
czytam, czytam
OdpowiedzUsuńJak ten czas pędzi ;) Wszystkiego dobrego z okazji 5-rocznicy!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńChciałabym umieć takie robić.
Albo chociaż, żeby ktoś zrobił mi kilka takich :-)
Tęsknię..
OdpowiedzUsuńjoanna
Gwoli ścisłości pragnę donieść że pierwszy post zamieszczony był w marcu 2009 roku. Z tego co liczę (a policzyć do 5 potrafię), to 4 (słownie: cztery) lata a nie pięć. Hmmm, czyżby Zielone Buty wprowadzało w błąd swoje wierne fanki?
OdpowiedzUsuńNie sądzę, by zielone-buty kiedykolwiek miały jakieś "fanki".
UsuńNiemniej jednak bardzo dziękuję za uwagę.
Zdarza się :)
... mam nadzieję, że to nie było pożegnanie. od dawna ten blog wpisał się w stały repertuar mojej codziennej "internetówki" i w mojej ocenie jakoś za długo tutaj cicho jest. a często czerpię od ciebie inspirację w sprawach przeróżnych, od doboru fryzury po przemyślenia egzystencjalne, więc wróć tutaj! :)
OdpowiedzUsuńA ja go właśnie odkryłam. Najlepszego i wiatr niech Ci czcionki nie rozwiewa!
OdpowiedzUsuńHalo?
OdpowiedzUsuńTa nagla cisza jest okropna!
OdpowiedzUsuńCo sie dzieje?
Szkoda... to bylo bardzo fajne - ten Blog!
Mlynarka z L.
zielone? gdzie Jesteś?
OdpowiedzUsuńpięć i kropka?
chyba nie takie było założenie...
mam nadzieję że nie..
Wtorek... od piątku cisza. To niepokojące.
OdpowiedzUsuńA ja zycze i Tobie i Czytelnikom spelnienia marzen!
OdpowiedzUsuńPiszę jako Anonimowy dlatego, żem w wieku 6O.lat i, przepraszam, nie umiem, nie mam głowy się zalogować. Żadne usprawiedliwienie, ale coż.
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej: Zielone buty przypominają mi mnie samą sprzed wielu lat. Gdy byłam w latach 60. dziewczyną, później młodą kobietą. Podobną.
Następnych lat z nami, prosimy, Zielone buty, Buciki Drogie! SZEROKIEJ DROGI! Po zielonych łąkach. Na ulicznych brukach. Wśród ludzi także tych, którym w zielonych butach nie po drodze. W trasie. W drodze.
Z serca.
Małgorzata.
:))))
Usuń:)))
UsuńMałgorzato, nic tylko się uśmiechnąć :)
UsuńWróciłam, zapraszam http://zapiski-kobiety.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnie znalazłam tam CIEBIE...
UsuńW jakim sensie? ;)
UsuńW takim, że nieładnie się podszywać ...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZajrzyj do mnie po prostu i zobaczysz w profilu, że się pod nikogo nie podszywam ;) Pozdrawiam
UsuńO rany. Kass miala kiedys bloga. Zniknela,teraz wrocila. Dziwne by byli gdyby autorka bloga informowala o nowym adresie w komentarzu. Myslenie nie boli.
UsuńGdzie jesteś?
OdpowiedzUsuńSpóźnione, ale najlepsze urodzinowe życzenia dla bucików :)
OdpowiedzUsuńwhere are you?
OdpowiedzUsuńI ja też pytam... gdzie jesteś?
OdpowiedzUsuń... Czy kiedykolwiek milczała tyle?
OdpowiedzUsuńDajcie spokoj. Wiecie,ze istnieje zycie poza blogowe? Jesli ktos ma ochote odpoczac od pisania - ma do tego prawo. Czyz nie?
OdpowiedzUsuń...no też prawda...
UsuńNo i moze to nawet dobrze, niech juz tak zostanie.
OdpowiedzUsuńMoże nigdy nic nie pisze w komentarzu, ale lubię zakładać do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńMnie też brakuje tych jakże trafionych króciutkich pościków...
OdpowiedzUsuńMoże lakier do paznokci się wylał na klawiaturę.
OdpowiedzUsuń... trochę tak złośliwie...
UsuńTrzeba przyznać, że nastąpiło dość nieoczekiwane "zniknięcie" autorki bloga. Jeśli dobrze pamiętam, to nigdy wcześniej nie było tak długiej przerwy w pisaniu. I mam tylko nadzieję, że ten stan rzeczy ma jakieś sensowne wytłumaczenie. Bo w przeciwnym razie będzie to niestety dowód na to, że tego typu ekshibicja spowodowana jest jedynie rozpompowanym ego.
OdpowiedzUsuńsmutno bez Ciebie
OdpowiedzUsuńwczoraj zadzwoniłam do klienta
OdpowiedzUsuńodebrała żona
mój klient nie żyje
ona w szoku
ja w szoku
zielone, hoop!
No, proszę Cię! Taki wpis... brr...
UsuńZ drugiej strony ... - życie...
brakuje mi Twoich wpisów. Byłaś moją inspiracją....
OdpowiedzUsuńI to jest dopiero coś! :)
Usuńnapisz choć jedno słowo.... czy wszystko w porządku?
OdpowiedzUsuńMoze potrzeba doczekac naszych 100 komentarzy????
OdpowiedzUsuńTo tak troche jak z magicznym zakleciem?
Mlynarka z L.
Zielone, czy to jakiś eksperyment?!
OdpowiedzUsuńNA FB TEŻ CISZA :(
OdpowiedzUsuńNa fb pojawily sie ruchy. Moze to blogowy oddech?
Usuń99 ;-)
OdpowiedzUsuńi 100!
OdpowiedzUsuńA autorka tego bloga ma niezły ubaw, czytając te komentarze...
OdpowiedzUsuńI puszy się...
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę kolejnych pięciu, i jeszcze następnych, i jeszcze...
OdpowiedzUsuńnie wiem czemu anonimowy się nakręcił???
OdpowiedzUsuńja czekam... cierpliwie i pozdrawiam
:)
Tak to już z nimi bywa :)
UsuńA nam też jest bardzo miło, że mamy gdzie zaglądać:)
OdpowiedzUsuń