Trzyminutowa rozmowa męczy mnie bardziej niż dwadzieścia kilometrów na rowerze.
Ale pokazuje też, że nic na siłę.
Że pewne znajomości po prostu się kończą.
Tu nawet nie chodzi o to, że to coś nieistotnego. To po prostu coś co się skończyło. Mamy dużo więcej lat, niż wtedy kiedy się poznałyśmy. Każda z nas się zmieniła. Nie zna już tej drugiej. Co nie znaczy, że ta jest Jej obojętna. Ale przyzwyczajenie i ciepłe uczucia to nie przyjaźń, ani nawet znajomość.
Też czuję się zmęczona. Niestety do mnie jeszcze nie dotarło, że niektóre znajomości kończą się ot tak. Nagle. Po roku. Po czterech latach. I dłużej...
Mhhh... czasem mam ochotę powiedzieć "Over" już po pierwszym zdaniu drugiej strony - "Co słychać?" zdanym w tak specyficzny bezinteresowny sposób, to jest okazujący zero zainteresowania tym co w odpowiedzi usłysz.
Albo "Co słychać" zadane po paru latach niewidzenia, jakbym miała obowiązek streścić komuś swoje życie. W sumie nie wiadomo co gorsze, wścibskość czy kompletny brak zainteresowania odpowiedzią. Mam zawsze ochotę uciec, gdy słyszę to pytanie.
Ja mam jedna taka przyjazn, bo to przyjazn byla, gdzie wlasnie nie moge sie z tym pogodzic, ze najwidoczniej sie skonczyla. Jednak za kazdym razem, kiedy wymianiamy coraz mniej osobiste wiadomosci dociera do mnie ze zdwojona sila, ze trupa raczej nie da sie juz reanimowac. Przykre to jest, szczegolnie dla mnie, bo w tym wypadku to nie ja odpuscilam :-( Ale jak to mowi moj brat, co zrobisz jak nic nie zrobisz.
W moim przypadku, jest o tyle "łatwiej", że ze spokojem przyjmuję taki stan rzeczy. I nie odmawiam tej przyjaźni przyjaźni. Przyznaję tylko (w tym sama przed sobą), że to było dawno. Że wiele zmieniło się od czasu, kiedy się poznałyśmy.
To się zdarza. Bo wszyscy się zmieniamy - są różne okoliczności, różne wpływy i nagle okazuje się, że jesteśmy innymi ludźmi, niż kiedyś. I chociaż bywa przykro, to trzeba to zaakceptować.
ja nie umiem z takim spokojem przyjąć do wiadomości, że kończy się coś, co kiedyś było dla mnie tak ważne... i gdzieś tam w środku tupię nogami i krzyczę, jak mała dziewczynka, z żalu i bezsilności...
Czyli to nie przychodzi naturalnie. Bywa i tak. Czasem jednak czujesz (ja czuję), że taka jest kolej rzeczy. Wtedy nie ma złości, a wdzięczność za to co było. I zrozumienie że i dlaczego już tego nie będzie.
Myślę, że to wszystko zależy od miejsca, w którym aktualnie się znajdujemy. Bywa łatwo. Naturalnie. (Uwierz mi na słowo.) Innym razem stare sprawy nie pozwalają o sobie zapomnieć całymi latami.
Znam to doskonale. W szczególności gdy mieszka się troszkę dalej szkoda czasu ciągnąć coś nieistotnego.
OdpowiedzUsuńTu nawet nie chodzi o to, że to coś nieistotnego.
UsuńTo po prostu coś co się skończyło. Mamy dużo więcej lat, niż wtedy kiedy się poznałyśmy. Każda z nas się zmieniła. Nie zna już tej drugiej. Co nie znaczy, że ta jest Jej obojętna.
Ale przyzwyczajenie i ciepłe uczucia to nie przyjaźń, ani nawet znajomość.
Nie udawajmy więc kogoś kim już nie jesteśmy.
zawsze uwazalam,ze zmecznie psychiczne jest gorsze od fizycznego...
OdpowiedzUsuńBez dwóch zdań.
UsuńTeż czuję się zmęczona. Niestety do mnie jeszcze nie dotarło, że niektóre znajomości kończą się ot tak. Nagle. Po roku. Po czterech latach. I dłużej...
OdpowiedzUsuńRozmowy z reguły męczą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
UsuńPani Introwertyk :)
Czasami lepiej zeby sie zakonczyly, niz ciagnely bez tołku,
OdpowiedzUsuńjak Ty super potrafisz opisać w kilku słowach całość :-)
OdpowiedzUsuńza to cenię Twojego bloga :-)
Miło mi to słyszeć.
UsuńDziękuję.
Mhhh... czasem mam ochotę powiedzieć "Over" już po pierwszym zdaniu drugiej strony - "Co słychać?" zdanym w tak specyficzny bezinteresowny sposób, to jest okazujący zero zainteresowania tym co w odpowiedzi usłysz.
OdpowiedzUsuńZnam i takie historie.
UsuńSpecyficzny ton głosu i to nieuchwytne "coś" w spojrzeniu.
Albo "Co słychać" zadane po paru latach niewidzenia, jakbym miała obowiązek streścić komuś swoje życie. W sumie nie wiadomo co gorsze, wścibskość czy kompletny brak zainteresowania odpowiedzią. Mam zawsze ochotę uciec, gdy słyszę to pytanie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa mam jedna taka przyjazn, bo to przyjazn byla, gdzie wlasnie nie moge sie z tym pogodzic, ze najwidoczniej sie skonczyla. Jednak za kazdym razem, kiedy wymianiamy coraz mniej osobiste wiadomosci dociera do mnie ze zdwojona sila, ze trupa raczej nie da sie juz reanimowac.
OdpowiedzUsuńPrzykre to jest, szczegolnie dla mnie, bo w tym wypadku to nie ja odpuscilam :-(
Ale jak to mowi moj brat, co zrobisz jak nic nie zrobisz.
W moim przypadku, jest o tyle "łatwiej", że ze spokojem przyjmuję taki stan rzeczy.
UsuńI nie odmawiam tej przyjaźni przyjaźni.
Przyznaję tylko (w tym sama przed sobą), że to było dawno. Że wiele zmieniło się od czasu, kiedy się poznałyśmy.
Znam temat. Tylko myślisz kiedy się skończy. Starasz się nie robić głupiej miny.
OdpowiedzUsuńTo się zdarza. Bo wszyscy się zmieniamy - są różne okoliczności, różne wpływy i nagle okazuje się, że jesteśmy innymi ludźmi, niż kiedyś. I chociaż bywa przykro, to trzeba to zaakceptować.
OdpowiedzUsuńTo się zdarza. Tak po prostu.
Usuńo tak, szczera prawda:)
OdpowiedzUsuńKrótko, a tak prawdziwie.
OdpowiedzUsuńNic na siłę.
OdpowiedzUsuńStara prawda.
Usuńja nie umiem z takim spokojem przyjąć do wiadomości, że kończy się coś, co kiedyś było dla mnie tak ważne... i gdzieś tam w środku tupię nogami i krzyczę, jak mała dziewczynka, z żalu i bezsilności...
OdpowiedzUsuńCzyli to nie przychodzi naturalnie. Bywa i tak.
UsuńCzasem jednak czujesz (ja czuję), że taka jest kolej rzeczy. Wtedy nie ma złości, a wdzięczność za to co było. I zrozumienie że i dlaczego już tego nie będzie.
Oj tak... i to pytanie, po zakończonej rozmowie "i po co mi to było?"
OdpowiedzUsuńZawsze!
UsuńSłodko-gorzka refleksja
UsuńJak to w życiu.
UsuńAkurat z tą koleją rzeczy czasem bardzo trudno mi się pogodzić, a z osobami definitywnie rozstać, no ale cóż i tak bywa...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
Myślę, że to wszystko zależy od miejsca, w którym aktualnie się znajdujemy.
UsuńBywa łatwo. Naturalnie. (Uwierz mi na słowo.)
Innym razem stare sprawy nie pozwalają o sobie zapomnieć całymi latami.
tak po prostu. krótko, zwięźle i bardzo prawdziwie.
OdpowiedzUsuńPowtórzę się… prawdziwe :) Pozdrawiam, Monika
OdpowiedzUsuń