Też to widzę i aż się dziwię, bo trochę mi się to kojarzy z zacofaniem społeczeństwa. Ja czasem gotuję, ale mało umiem, nie lubię, nie czuję się dobrze w kuchni. Krytykuje mnie wiele osób i chyba tylko z tego powodu powoli się przełamuję i gotuję jak mam wenę. ;)
bo utarlo sie,ze miejsce kobiety jest w kuchni...a przeciez nie kazda musi to lubic(umiec)... "To, że kobieta słabo gotuje nie znaczy, że jest słaba w kuchni" :)
Nie wydaje mi sie, ze to jest zacofanie społeczeństwa, takie zdziwienie ;) Teraz się uczy dzieci 3 języków i grania na kilku instrumentach a nie potrafią sobie sniadania zrobic - to jest podstawowa umiejetność. Coś tu jest nie tak jak dla mnie :)
Ale wiesz, co innego dziecko, które nie umie sobie zrobić kanapki, a później ugotować jajka, a co innego dorosła kobieta, której gotowanie nie sprawia przyjemności, więc nie gotuje. (Choć i kanapka, i jajko są w zakresie Jej umiejętności!) :)
Może i wzbudza, ale jest na to metoda - ja moim niegotowaniem się szczycę co skutecznie zamurowuje krytyków ;) nawet moi teściowie, którzy jak mawia Pan M., stosują terroryzm jedzeniowy nie komentują faktu, że ja nie gotuję, a podejrzewam, że teściowa to mi po cichu zazdrości... Aha, ci co komentują moje niegotowanie najpierw mówili mi, że zacznę gotować jak wyjdę za mąż - nie zaczęłam bo Pan M. wiedział w co się pakuje, a potem, że zacznę jak będę miała dziecko - nie zaczęłam bo mam gotującą nianie i teraz już skończyły się pomysły kiedy to niby zacznę gotować ;)
A dlaczego odświeżyłaś ten temat, pytam tak z ciekawości?
Ja nie znoszę gotować, to jedna z tych rzeczy, których nie lubię, a muszę robić. Ale nie wzbudzam kontrowersji tym, że na okrągło klepię, jak ja tego nie cierpię:) Pewnie dlatego:)
W sumie, każdy, bez względu na płeć, powinien umieć przygotować prosty posiłek. I wtedy nie byłoby problemu niegotujących kobiet. A czy ktoś to lubi czy nie to już inna sprawa, w końcu coś jeść trzeba.
I ja się z tym zgadzam. Uważam to za cenną umiejętność (którą, co więcej, posiadam!).
Ja jednak gotować nie muszę. I tak, mam luksus pozwolenia sobie na niegotowanie. Podczas jedzenie posiłków, których nie przygotowałam zderzam się czasem z wyobrażeniem innych o roli kobiety czy żony. I to wyobrażenie, tak silnie zakorzenione, nieustannie mnie zastanawia.
Myślę, że to wyobrażenie nie byłoby tak silne gdyby od dziecka nie wmawiałoby się kobietom, że mają się poświęcać dla innych (gotowanie też tym jest w pewnym sensie), a mężczyznom niekoniecznie - oni mogą myśleć o sobie w pierwszej kolejności i nikt nie będzie im robić wyrzutów. I mnie to już przestało zastanawiać, a irytuje coraz częściej. Wszystko sprowadza się do sposobu wychowania od najwcześniejszych lat. Takich naleciałości potem trudno się pozbyć, samym kobietom chyba najbardziej.
ja nie umiem gotować. No .. schabowy, pierś z kurczak ... coś ze słoika ;) szału nie ma. Ale zupy np nie umiem, no czary - mary dla mnie normalnie! :) i żyję :)
Mnie też zawsze to dziwiło. To tak, jakby moim obowiązkiem (!) było gotować, tylko dlatego, że jestem kobietą!
Od kilku lat nikt już się nie dziwi, ze nie gotuję (choć umiem, ale nie lubię!). Mój Mąż jest kucharzem i każdy uważa,że to on gotuje w domu. I nikt nie pozwala sobie wytłumaczyć, że tak nie jest. Tak naprawdę bardzo rzadko jadam to, co On ugotuje.
Hmm, ale co innego nie lubic gotowac, bo nie sprawia przyjemnosci i po porstu nie jest to zajecie stworzone dla nas, a co inneog nie umiec gotowac najprostszych potraw. Uwazam, ze kady powinien umiec cos tam przyzadzic. Bez wzgledu na plec. My tez umiemy i w sumie tez lubimy oboje, ale nigdy przenigdy nie dalabyms ie "zagonic" do kuchni. Pewnie gdybym musiala gotowac codziennie, obiady badz kolacje to tez bym znielubila. Przymus postawienia rodzinie codziennie posilku na stole to zupelnie co innego :-)
A kobieta, która ma lat 33, od 7 jest zamężna i z własnego wyboru ( z wygody, dla świętego spokoju, bo woli robić co jej się podoba, a nie co musi, itp.) nie ma dzieci. To jest dopiero zagadka dla wszystkich znajomych, rodziny. ...Gotować też nie lubię.
Bywa, że częściej budzą kontrowersje kobiety, które nie gotują niż ludzie, którzy wydają na jedzenie więcej pieniędzy niż mają, marnują jego olbrzymie ilości i często sobie tym przy okazji szkodzą... Nadchodzi grudniowy czas asertywności w kuchni i przy stole. Nie dajmy się ;)))
Ci co nie gotują, co nie chcą, a nie nie mogą, mieć dzieci, i jeszcze Ci co im ślub do niczego nie jest potrzebny... można by wymieniać bez końca. Zastanawiam się czy kontrowersja = brak tolerancji? Jestem za tym żeby nie utrudniać sobie życia, już i tak sporo rzeczy robimy, bo musimy. A posiłki powinny być gotowane z radością i w takiej atmosferze też spożywane :) Pozdrawiam.
Ja lubię gotować tak jak stereotypowy facet czyli wtedy gdy jest wena czy super okazja, gdy mam na to dużo czasu, moge eksperymentować i zrobić dużo bałaganu:) no a potem wszyscy chwalą. (Ale najczęściej to jest akceptowane tylko w wykonaniu faceta, kobiety powinny to robić odruchowo i uwielbiać na codzień, nawet gotowanie schaboszczaka i pyrów;) )
Gdy mieszkałam z rodzicami - gotowania się nie tykałam ;) Jak się wprowadziłam, wyszłam za mąż - nagle szok! niby wiem jak co zrobić, ale jakoś tak nie do końca... po 3 latach czegoś się nauczyłam, ba - nawet trochę polubiłam ;) jednak nie gotuję codziennie, M. jada w pracy, a dla 1 osoby często nie chce mi się codziennie czegoś wymyślać ;)
Jak tu lubić gotować, skoro jak już zmuszę się, żeby coś ugotować to i tak mi nie smakuje. Ale i tak nic nie przebije trzykrotnego gotowania kaszy. Trzykrotnego, bo za każdym razem wychodziłam do ogródka i zapominałam, że coś się gotuje. Aż w końcu woda wyparowała zupełnie, garnek się spalił, utworzył zasłonę dymną i na to wszystko wszedł pan od wodociągów... Czasem próbuję męża namówić na gotowanie, ale nic z tego. Szkoda, że nie oddziedziczył zdolności po mamie. Pieczenie to co innego. Ale jak tu upiec coś dla dwojga? kto zje całą blachę ciasta?
Naprawdę? Pewnie to zależy od środowiska.
OdpowiedzUsuńZdarza się :)
Usuńzwłaszcza wśród tych przymuszonych do gotowania ;)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńHeh dokładnie :)
Usuńwłaśnie też się dziwię...równouprawnienie w końcu ;)
OdpowiedzUsuńJa bym powiedziała, że bardziej 'człowiek, który nie gotuje' ;) Gotowanie jeste fajne :) Ale rozumiem, że niektórzy wolą się skupić na konsumpcji :)
OdpowiedzUsuńA niektórym zwyczajnie nie sprawia to przyjemności. Bo co innego gotuję, bo muszę, a co innego gotuję dla przyjemności.
UsuńCo innego, indeed! :)
Usuń:)
UsuńJak również i taka co dba aby w domu był zawsze ciepły obiad ;)
OdpowiedzUsuńZapewne! :)
UsuńTeż to widzę i aż się dziwię, bo trochę mi się to kojarzy z zacofaniem społeczeństwa.
OdpowiedzUsuńJa czasem gotuję, ale mało umiem, nie lubię, nie czuję się dobrze w kuchni.
Krytykuje mnie wiele osób i chyba tylko z tego powodu powoli się przełamuję i gotuję jak mam wenę. ;)
To chociaż dobrze, że czasem ją masz :)
UsuńJa do gotowania nigdy.
bo utarlo sie,ze miejsce kobiety jest w kuchni...a przeciez nie kazda musi to lubic(umiec)...
OdpowiedzUsuń"To, że kobieta słabo gotuje
nie znaczy, że jest słaba w kuchni" :)
Oj utarło!
UsuńJa najwyżej piekę, ciastka, pierniczki itp. Dobrze mi z tym :)
OdpowiedzUsuńJa też piekę. I odnajduję w tym, zwłaszcza ostatnio, przedziwną przyjemność :)
UsuńNie wydaje mi sie, ze to jest zacofanie społeczeństwa, takie zdziwienie ;)
OdpowiedzUsuńTeraz się uczy dzieci 3 języków i grania na kilku instrumentach a nie potrafią sobie sniadania zrobic - to jest podstawowa umiejetność.
Coś tu jest nie tak jak dla mnie :)
Ale wiesz, co innego dziecko, które nie umie sobie zrobić kanapki, a później ugotować jajka, a co innego dorosła kobieta, której gotowanie nie sprawia przyjemności, więc nie gotuje. (Choć i kanapka, i jajko są w zakresie Jej umiejętności!) :)
UsuńPewne rzeczy trzeba robic i bez przyjemności. Takie zycie ;)
UsuńI to mowię ja: hedonistka ;)
Hedonistka i matka :)
UsuńMoże i wzbudza, ale jest na to metoda - ja moim niegotowaniem się szczycę co skutecznie zamurowuje krytyków ;) nawet moi teściowie, którzy jak mawia Pan M., stosują terroryzm jedzeniowy nie komentują faktu, że ja nie gotuję, a podejrzewam, że teściowa to mi po cichu zazdrości...
OdpowiedzUsuńAha, ci co komentują moje niegotowanie najpierw mówili mi, że zacznę gotować jak wyjdę za mąż - nie zaczęłam bo Pan M. wiedział w co się pakuje, a potem, że zacznę jak będę miała dziecko - nie zaczęłam bo mam gotującą nianie i teraz już skończyły się pomysły kiedy to niby zacznę gotować ;)
Ja też słyszałam to o gotowaniu i ślubie :)
UsuńA dlaczego odświeżyłaś ten temat, pytam tak z ciekawości?
OdpowiedzUsuńJa nie znoszę gotować, to jedna z tych rzeczy, których nie lubię, a muszę robić. Ale nie wzbudzam kontrowersji tym, że na okrągło klepię, jak ja tego nie cierpię:) Pewnie dlatego:)
Ma to niewiele wspólnego z "klepaniem" czy "nie cierpieniem".
UsuńZaprosiliśmy gości na niedzielny obiad. Fakt, że, wbrew pewnym oczekiwaniom, nie ja go gotowałam składnia do refleksji.
O! To mnie zaskoczyłaś.
OdpowiedzUsuńNie tym, że nie gotujesz.
Tym, że się ludzie dziwią.
Choć ja gotuję. Czasem. Rzadko. Prawie nigdy?
Dziwią. Bo jak to tak?
UsuńTo co Wy jecie? :)
Samo wskakuje do garów, samo się gotuje, samo na talerz wykłada ;)
UsuńOt, taka kuchnia przyszłości ;)
Wszystko telepatycznie, he he ;)
Też tak masz?! :>
UsuńSerio??
OdpowiedzUsuńNie zauważyłam.
Pewnie zależy to od towarzystwa.
Usuńa mnie się wydaje że coraz częściej wstyd kiedy facet nie potrafi gotować:P
OdpowiedzUsuńzauważam taką reakcję wśród rodziców.
OdpowiedzUsuńwśród rówieśników już nie. albo tak rzadko, że nie dostrzegam :-)
Starsze pokolenie to w ogóle osobna historia!
UsuńW sumie, każdy, bez względu na płeć, powinien umieć przygotować prosty posiłek. I wtedy nie byłoby problemu niegotujących kobiet. A czy ktoś to lubi czy nie to już inna sprawa, w końcu coś jeść trzeba.
OdpowiedzUsuńI ja się z tym zgadzam.
UsuńUważam to za cenną umiejętność (którą, co więcej, posiadam!).
Ja jednak gotować nie muszę. I tak, mam luksus pozwolenia sobie na niegotowanie.
Podczas jedzenie posiłków, których nie przygotowałam zderzam się czasem z wyobrażeniem innych o roli kobiety czy żony.
I to wyobrażenie, tak silnie zakorzenione, nieustannie mnie zastanawia.
Myślę, że to wyobrażenie nie byłoby tak silne gdyby od dziecka nie wmawiałoby się kobietom, że mają się poświęcać dla innych (gotowanie też tym jest w pewnym sensie), a mężczyznom niekoniecznie - oni mogą myśleć o sobie w pierwszej kolejności i nikt nie będzie im robić wyrzutów. I mnie to już przestało zastanawiać, a irytuje coraz częściej.
UsuńWszystko sprowadza się do sposobu wychowania od najwcześniejszych lat. Takich naleciałości potem trudno się pozbyć, samym kobietom chyba najbardziej.
Zgadzam się z Tobą.
Usuńja nie umiem gotować. No .. schabowy, pierś z kurczak ... coś ze słoika ;) szału nie ma. Ale zupy np nie umiem, no czary - mary dla mnie normalnie! :) i żyję :)
OdpowiedzUsuńMnie też zawsze to dziwiło. To tak, jakby moim obowiązkiem (!) było gotować, tylko dlatego, że jestem kobietą!
OdpowiedzUsuńOd kilku lat nikt już się nie dziwi, ze nie gotuję (choć umiem, ale nie lubię!). Mój Mąż jest kucharzem i każdy uważa,że to on gotuje w domu. I nikt nie pozwala sobie wytłumaczyć, że tak nie jest. Tak naprawdę bardzo rzadko jadam to, co On ugotuje.
No właśnie, po 10h godzinach pracy w restauracji czy w innym podobnym miejscu też bym nie miała ochoty (ani siły) gotować w domu.
UsuńHmm, ale co innego nie lubic gotowac, bo nie sprawia przyjemnosci i po porstu nie jest to zajecie stworzone dla nas, a co inneog nie umiec gotowac najprostszych potraw.
OdpowiedzUsuńUwazam, ze kady powinien umiec cos tam przyzadzic. Bez wzgledu na plec.
My tez umiemy i w sumie tez lubimy oboje, ale nigdy przenigdy nie dalabyms ie "zagonic" do kuchni. Pewnie gdybym musiala gotowac codziennie, obiady badz kolacje to tez bym znielubila. Przymus postawienia rodzinie codziennie posilku na stole to zupelnie co innego :-)
Serio? Ja nie gotuje i zadnych kontrowersji nie zauwazylam. Chociaz zgadzam sie z przedmowczynia. Co innego nie gotowac a co innego nie potrafic.
OdpowiedzUsuńA kobieta, która ma lat 33, od 7 jest zamężna i z własnego wyboru ( z wygody, dla świętego spokoju, bo woli robić co jej się podoba, a nie co musi, itp.) nie ma dzieci. To jest dopiero zagadka dla wszystkich znajomych, rodziny.
OdpowiedzUsuń...Gotować też nie lubię.
Ja wzbudzam raczej śmiech na sali, bo mam szczególne zdolności do palenia wszystkiego ale za to jestem świetna, w kojeniu, mieszaniu i podawaniu ;)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię nakrywać do stołu.
UsuńBywa, że częściej budzą kontrowersje kobiety, które nie gotują niż ludzie, którzy wydają na jedzenie więcej pieniędzy niż mają, marnują jego olbrzymie ilości i często sobie tym przy okazji szkodzą...
OdpowiedzUsuńNadchodzi grudniowy czas asertywności w kuchni i przy stole. Nie dajmy się ;)))
:)
Usuńniestety :) ja gotuje sporadycznie bo mój mąz to jada zwykle kanapki-choćby obiad był zrobiony:P
OdpowiedzUsuńCi co nie gotują, co nie chcą, a nie nie mogą, mieć dzieci, i jeszcze Ci co im ślub do niczego nie jest potrzebny... można by wymieniać bez końca.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy kontrowersja = brak tolerancji?
Jestem za tym żeby nie utrudniać sobie życia, już i tak sporo rzeczy robimy, bo musimy. A posiłki powinny być gotowane z radością i w takiej atmosferze też spożywane :)
Pozdrawiam.
Wydaje mi się, że może nie brak tolerancji, a, w pewnym sensie, zbyt mocno zakorzeniony światopogląd.
UsuńJa lubię gotować tak jak stereotypowy facet czyli wtedy gdy jest wena czy super okazja, gdy mam na to dużo czasu, moge eksperymentować i zrobić dużo bałaganu:) no a potem wszyscy chwalą. (Ale najczęściej to jest akceptowane tylko w wykonaniu faceta, kobiety powinny to robić odruchowo i uwielbiać na codzień, nawet gotowanie schaboszczaka i pyrów;) )
OdpowiedzUsuńNo ale Francja...ktora tak lubisz... jedzenie sie celebruje... Gotuja i Panowie i Panie. O jedzeniu rozmawia sie tu godzinami...
OdpowiedzUsuńTak, pewnie masz rację.
UsuńChoć jak niezbyt widzę związek.
Gdy mieszkałam z rodzicami - gotowania się nie tykałam ;)
OdpowiedzUsuńJak się wprowadziłam, wyszłam za mąż - nagle szok! niby wiem jak co zrobić, ale jakoś tak nie do końca...
po 3 latach czegoś się nauczyłam, ba - nawet trochę polubiłam ;)
jednak nie gotuję codziennie, M. jada w pracy, a dla 1 osoby często nie chce mi się codziennie czegoś wymyślać ;)
Jak tu lubić gotować, skoro jak już zmuszę się, żeby coś ugotować to i tak mi nie smakuje. Ale i tak nic nie przebije trzykrotnego gotowania kaszy. Trzykrotnego, bo za każdym razem wychodziłam do ogródka i zapominałam, że coś się gotuje. Aż w końcu woda wyparowała zupełnie, garnek się spalił, utworzył zasłonę dymną i na to wszystko wszedł pan od wodociągów... Czasem próbuję męża namówić na gotowanie, ale nic z tego. Szkoda, że nie oddziedziczył zdolności po mamie. Pieczenie to co innego. Ale jak tu upiec coś dla dwojga? kto zje całą blachę ciasta?
OdpowiedzUsuńA programy kulinarne mogłabym oglądać na okrągło. Książki kucharskie też bardzo lubię...
Usuń