Odkąd kilka lat temu zdałam egzamin z gramatyki opisowej, a potem historycznej, uważam, że nie ma rzeczy, której nie potrafię zrobić. Do listy umiejętności dopisuję malowanie.
eheheh też mam za sobą te egzaminy :) gramatykę opisową wspominam szczególnie. Na zajęciach uczyliśmy się pisma fonetycznego. Ja i moje przyjaciółki szczególnie pilnie... w wakacje pisałyśmy do siebie listy właśnie pismem fonetycznym :D
ba, maluję na potęgę, facet stoi i patrzy czy równo, ale gramatyka opisowa...nigdy
OdpowiedzUsuńKobieta pracująca, żadnej pracy się nie boi.
OdpowiedzUsuńJa się nie tykam, bo mi mój M. później marudzi, ze nie równo :P
A brąz i my chcemy kiedyś, kiedyś...
eheheh też mam za sobą te egzaminy :) gramatykę opisową wspominam szczególnie. Na zajęciach uczyliśmy się pisma fonetycznego. Ja i moje przyjaciółki szczególnie pilnie... w wakacje pisałyśmy do siebie listy właśnie pismem fonetycznym :D
OdpowiedzUsuńCo do malowania - też zdałam egzamin... :)
a jak efekty? :))
OdpowiedzUsuńUwielbiam malować, może zapach farby nie jest moim ulubionym, ale potem mogę codziennie podziwiać efekty. Koniecznie pochwal się swoim dziełem :)
OdpowiedzUsuńja, jak na razie w głowie wybieram kolory, gdzie jak pomalujemy ... ach ... a w przyszłym roku będę już malować :) albo ktoś przyjdzie ;)
OdpowiedzUsuńKolor piękny wyszedł na pewno.
OdpowiedzUsuńK.K
właśnie sobie wczoraj wspominałam, że egzamin z gramatyki historycznej, to najgorsza rzecz na studiach:)
OdpowiedzUsuńholka - trauma!
OdpowiedzUsuńJa po tych egzaminach stwierdziłam, że mogę góry przenosić... i tak mi zostało :)
OdpowiedzUsuńSkarletko - mam dokładnie tak samo :)
OdpowiedzUsuńznam to choć dla mnie najgorszy był staro-cerkiewno-słowiański ;)
OdpowiedzUsuńMaLa - SCS też nie był moim ulubieńcem :)
OdpowiedzUsuńO rany... Ile polonistek :) Pozdrowienia, Siostry! ;)
OdpowiedzUsuń