czwartek, 10 czerwca 2010

books

Pamiętam, że "Anię z Zielonego Wzgórza" dostałam od Rodziców na Boże Narodzenie.
Wiedziałam już wtedy, że Mikołaj nie istnieje.

To zaskakujące, że ta książka nadal mnie wzrusza.

5 komentarzy:

  1. Wcale nie:)
    Ja też łzę utoczę kiedy Ania dostaje sukienkę z bufkami:)

    OdpowiedzUsuń
  2. uuuuuwielbiam Anie...nadal mimo uplywu lat :)

    OdpowiedzUsuń
  3. zgaga00:44

    Czytam raz w roku. Zawsze w tych samych miejscach łezkę utoczę...

    OdpowiedzUsuń
  4. ..bo to pozycja ponadczasowa i zawsze będzie wzruszać ludzi wrażliwych i otwartych na drugiego człowieka.Tylko się z tego cieszyć..

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham Anię... dorastała razem ze mną... też Anią. Miałam wersję książkową i audio na kasetech magnetofonowych (taki audiobook :P) ... słuchałam tego na okrągło :)

    OdpowiedzUsuń