Biegam, by mieć pewność, że to nie dla mnie.
Nic to, że na bieżni wyprzedza mnie kilkulatek.
To małe miasto, więc chwilkę później rozmawiam z Jego mamą.
- A Pani to pewnie czeka na wyniki matury – rzuca na koniec.
poniedziałek, 10 czerwca 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
no i co? próbowałaś jeszcze? pzekonałaś się, że to nie dla Ciebie? (licealistko) :)))
OdpowiedzUsuńNo próbuję, próbuję. Choć zdycham na tej bieżni.
UsuńChcę pobiec 5 razy. Jednak mam, graniczące z pewnością, przeczucie, że to nie dla mnie.
Nie jesteś jedyna - ja już przeszłam dawno na stronę pewności:)
UsuńJa zawsze na niej byłam.
UsuńPotwierdził to mój czwarty, i ostatni, raz.
Usuńmoże gdybyś poszła w teren, jak na rowerze, to byłoby inaczej :) ale rozumiem, rozumiem :)
UsuńJa właśnie czekam na wyniki matury, ale moim dalszym znajomym się myli i mówią, że skończyłam gimnazjum :)
OdpowiedzUsuńO, to jesteśmy "w tym samym wieku" :) Chociaż nie do końca, bo jest ze mną jak z poprzedniczką, ludzie myślą, że jeszcze tkwię w gimnazjum.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
O nie, nie. Ja maturę mam dawno (bardzo) za sobą.
UsuńWiem, wiem :)
Usuń:))
UsuńWczoraj koleżanka z pracy doznała szczerego szoku na widok mojej obrączki, a potem na wieść o tym, że mam siedmioletnie dziecko. Była przekonana, że jestem młodsza od niej (koleżanka, lat 20). I po raz kolejny musiałam tłumaczyć, że ja już praktycznie trzydziestkę na karku mam... :-) Czasami jest mi miło z tego powodu, a czasem mam tego zwyczajnie dość. Ale z dwojga złego wolę wyglądać młodziej niż zbyt poważnie :-)
OdpowiedzUsuńTeż tak wolę :)
UsuńJa mam pewność,że to nie dla mnie. Wiem,że bieganie może być przyjemne,ale dla mnie to męczarnia. Próbowałam kiedyś i nic z tego.
OdpowiedzUsuń:) mnie czasem pytają o dowód przy kasie w sklepie... ;)
Ja też się męczę.
UsuńChoć w obliczu wszechobecnych zachwytów, ochów i achów, chciałam spróbować.
Jak czytam Instagram to prawie za każdym razem myślę.. może ja też... ;) ale wiem, że nie :)
UsuńNie ukrywam, że Instagram odegrał dużą rolę w mojej chęci spróbowania.
Usuńwyniki matury?
OdpowiedzUsuńNo ale komplement :))))))
To zawsze miło.
UsuńJa wolę rower :)
OdpowiedzUsuńA stwierdzenie zacne :))). Ja często dowód muszę pokazywać - ostatnio pani w sklepie dała mi 17 lat, przepraszała gdy dowiedziała się, że musi dodać co najmniej jeszcze 10 :)
Rower to w ogóle nie podlega dyskusji :)
UsuńCiekawe, jak by ta kobieta zareagowała, gdyby ktoś był rzeczywiście w wieku maturalnym a matury nie zdawał (bo na przykład uważa, że matura jest za łatwa). Albo wyglądał na studenta ale nim nie był. To by było dopiero oryginalne. No ale teraz wszyscy studiują, ech.
OdpowiedzUsuńZ bieganiem to u mnie kiepsko, moja dwunastoletnia córka zostawia mnie daleko w tyle ;)
OdpowiedzUsuńAle za to rower to mój żywioł :)
Tak jak mnie wczoraj ten chłopczyk.
UsuńPodejście do biegania mam za sobą i tak jak domyślałam się, nie jest to moja bajka. Pot, brak tchu, wzrok innych oceniających "i następna która kusi się na modę na bieganie''. Dziękuję za taki sposób na ruch. Wolę ćwiczenia w zaciszu domowym, rower dla przyjemności, zdrową kuchnie i seks. Jak dla mnie to jest przepis na dobrą formę.
OdpowiedzUsuńJustyna z Białegostoku
ojej, nie znoszę biegać, nie biegam nawet do (nadjeżdżającego) autobusu.
OdpowiedzUsuńJeśli nie stale, to od czasu do czasu-najlepszy sposób na wnerw. No nic tak nie wycisza ;)
OdpowiedzUsuńCzy wycisza nie wiem. Ja walczę wtedy z oddechem.
UsuńRaz jeden, leczyłam stresowy brak oddechu bieganiem. Pomogło. Więc może złe złym zwalczać trzeba.
UsuńTy małolato;););)
OdpowiedzUsuńCo robić? :)
UsuńA to dopiero komplement:)
OdpowiedzUsuńA ja lubię. Tylko czasu brak. Jak szczęśliwie zamknę rozdział "studia" na pewno wrócimy do biegania. Chyba, że czeka mnie szpital - wówczas znów plan spali na panewce.
OdpowiedzUsuńA czemu na bieżni? Bieganie krajoznawcze jest o wiele ciekawsze :)
OdpowiedzUsuńJuż nieaktualne.
UsuńSpróbowałam, to nie dla mnie.
Małolata z warkoczem lata :-P
OdpowiedzUsuńI oby jak najdłużej była w Tobie taka młodość ;-)
Przypomniało mi to pewne piękne japońskie przysłowie:
OdpowiedzUsuń"Dokąd tak pędzisz? Gdziekolwiek pójdziesz, zobaczysz ten sam księżyc".
Bieganie - a feeee! nie lubię i nie polubię ;]
OdpowiedzUsuńChoć przyznaję, ze w mojej okolicy to bardzo trendy, biega mnóstwo ludzi.
Nie lubię się męczyć w taki sposób :P
U mnie też szał :)
UsuńA jak się zapatrujesz na power walking? Mnie sprawia frajdę ogromniastą, nie męczy tak jak bieganie i nie zniechęca - tak jak bieganie ;) Bieżnia jest be! Szczególnie jeżeli znajduje się w sąsiedztwie liceum :) Park, las, obwodnica (?) i power walking woosh woosh woosh ;))
OdpowiedzUsuńPaula
Zdarzyło mi się kilka razy.
UsuńChoć dla mnie to żaden wysiłek. I bez tego bardzo dużo chodzę.
Rozumiem, tylko że takie zwykłe codzienne chodzenie (sama też pokonuję sporo kilosów diennie na piechtę) mało ma wspólnego z tym, o czym wspomniałam wyżej. Nawet jak jesteś wiecznie "w biegu" to nie to samo co power walking - nie tak popularne u nas jak bieganie, a szkoda ;)
UsuńPozdrawiam :)
Paula