och... chciałabym tak zaszaleć. Jak na razie to szaleństwo czuję tylko u mechanika ;-) Tłumik, jakiś dinks przy kole, jakiś dinks w siedzeniu kierowcy i pasażera... same radości ;-)
Też tak mam, daleko mam do Ikea więc jak już robię zakupy to zawsze szaleje :) Nigdy nie wychodzę tylko z tym co miałam na liście, zawsze znajdą się kolejne dodatki, które chciałabym kupić :)
Mnie IKEA aż tak nie kusi. Owszem, gdy zdarza się, że jedziemy to specjalnie (nigdy przy okazji, bo za daleko) i po coś konkretnego. Oczywiście po drodze wpadnie do "koszyka" troszkę dupereli. Ale żebym była maniaczką IKEA, to nie powiedziałabym. Podobają mi się ekspozycje i wiem, że gdy przeniesiemy się do większego mieszkania to zaczerpnę inspiracji stamtąd i na pewno zostawimy tam konkretną kwotę. Być może to, co mnie blokuje w byciu IKEAmaniaczką to fakt, że mamy po prostu zbyt małe mieszkanko, by wszystkie widzimisię upchnąć (świeczki z racji posiadania kota odpadają, więc nie kuszą nic, a nic ;) )
Do IKEA mam nie po drodze, więc jak już do niej dotrę, to również zazwyczaj wychodzę obładowana :)) Raz nie zawsze! A nacieszyć przecież trzeba się na zapas ;) Uwielbiam! ^^
hahaha...zdaje się, że ja jako jedyna mam blisko do Ikei (jakieś 10 km), ale nigdy mi nie po drodze ;) zakupy tam to dla mnie koszmar, bo zbyt wiele rzeczy mi się podoba, a ceny często ochładzają chęć zakupu ;)
Ojj ja jestem od dawna zdiagnozowaną IKEA maniaczką:)) W mieście są dwa sklepy - 13 i 30 km ode mnie. Wszędzie blisko:)) Potrafię wpaść po serwetki :) (oczywiście wypadam z 10000 innych rzeczy) :)
I ja się dziś przeraziłam, choć się bardzo starałam nie nabrać tysiąca rzeczy..., w końcu pojechałam dziś po kosz do segregacji śmieci. Wróciłam oczywiście nie tylko z koszem, ale inaczej się nie da. Ikea uwielbiam, śmiejemy się, że nasz dom ikea stoi ;), choć to nie do końca prawda, to przyznać muszę, że dodatków mam z ikea masę i sprawdzają się świetnie.
Nie znoszę IKEA. Masa duperelków kiepskiej jakości, za które trzeba zapłacić tyle, co za dobrą jedną rzecz w np Red Onion. Sukcesem sklepu są dla mnie stylizacje. Każdy kto kupuje masę tych duperelków ma wrażenie, że przybliża się do obrazu tych stylizacji, taka konsumencka obłuda. Wolę miejsca dizajnowskie na zakupy, a świetne rzeczy można znaleźć w internecie. 100 km podróży w tak upalny dzień, aby zrobić zakupy w IKEA?? Podziwiam! Beata
W IKEI przepadam na max 2 godz. - uwielbiam i zawsze wydaje więcej, dużo więcej niż zaplanowałam. Znam to przerażenie przy kasie...to najgorszy moment :) poz
Zawsze mam to samo.Wchodzę do Ikei i kupuję , kupuję i gdy podchodzę do kasy mam wrażenie , że jakoś policzyła mi jak za pół sklepu ;) Teraz mam okazję zrobić zakupy w Szwecji. I patrzę a w Ikei szklanki "made in Russia" kolejne "made in Bulgaria" i takie tam... Wrócę do Polski to pojadę na Szwedzkie zakupy ;)
Wow, ile pięknych rzeczy!
OdpowiedzUsuńDobrze, że ja mam daleko do IKEI, bo myślę, że przy kasie często byłabym przerażona. ;)
Ja mam 100 km.
UsuńI dobrze. Dzięki temu, raz na czas, mogę poszaleć.
Jak to dobrze, że nie mam Ikea w swoim mieście :D
OdpowiedzUsuńSame here :)
UsuńO!
UsuńChoć i tak przyznam, że gdybym miała stamtąd odjechać (jak to: zamykacie już? Ikea powinna być całodobowa!), to ze dwa tiry musiałabym zamówić ;)
Ikea uwielbiam, przepadam w jej czeluściach i wtedy hulaj dusza piekła nie ma, tylko debet na koncie:)
OdpowiedzUsuńOch, u mnie tak samo.
UsuńPocieszam się myślą, że kupiłam dużo rzeczy dla kogoś. I stąd ta kwota.
tam to można się zapomnieć ;) niby kilka rzeczy niby wszystkie w miarę tanie ale przy kasie ...no Pani się chyba pomyliła z tym rachunkiem ;)
OdpowiedzUsuńTaaak ... :)
Usuńoch... chciałabym tak zaszaleć. Jak na razie to szaleństwo czuję tylko u mechanika ;-) Tłumik, jakiś dinks przy kole, jakiś dinks w siedzeniu kierowcy i pasażera... same radości ;-)
OdpowiedzUsuńJa, na wszystkie rzeczy, które trzeba zrobić z samochodem reaguję agresją.
UsuńW sumie go nie potrzebuję.
Tylko raz na czas.
Mąż nie mówi mi już, że coś zrobił (czytaj za coś zapłacił).
hmmm... ja go potrzebuję :-| Niestety!
UsuńOkropne to jest!
Usuńtak to już jest z nami kobietami, że trzeźwiejemy przy kasie :) Zaszaleć nawet nie można tylko trzeba, kiedy jak nie teraz :)
OdpowiedzUsuńTo nie to, żebym trzeźwiała.
UsuńMentalnie byłam przygotowana!
Ciężko wyjść z Ikei z pustymi łapkami:)
OdpowiedzUsuńTo nie jest możliwe.
UsuńJednym z cudowniejszych prezentów, jakie dostaliśmy na ślub, był katalog IKEA z adnotacją Zaznaczcie co chcecie.
Najlepszy prezent o jakim słyszałam! ;)
Usuńoooo dobre ! :))
UsuńWiem! :))
Usuńzawsze wychodząc z ikei powtarzam sobie na głos "przecież to na zawsze a nie na tydzien" ;) i wyrzutów nie ma ;)
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście!
UsuńTeż tak mam, daleko mam do Ikea więc jak już robię zakupy to zawsze szaleje :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie wychodzę tylko z tym co miałam na liście, zawsze znajdą się kolejne dodatki, które chciałabym kupić :)
Ja trzymam się listy!
UsuńAle też długo ją kompletuję.
Zazdroszczę tej listy, muszę chyba nad sobą popracować :)
UsuńJestem wielką fanką list i systemów wszelakich :)
UsuńSzkoda, że nie mam Ikei w swoim mieście :D
OdpowiedzUsuńSwoją drogą zastanowiła mnie ta miniaturowa patelenka - wygląda jak dla lalek :D
Dla lalek, które jedzą naleśniki :)
UsuńMnie IKEA aż tak nie kusi. Owszem, gdy zdarza się, że jedziemy to specjalnie (nigdy przy okazji, bo za daleko) i po coś konkretnego. Oczywiście po drodze wpadnie do "koszyka" troszkę dupereli. Ale żebym była maniaczką IKEA, to nie powiedziałabym.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się ekspozycje i wiem, że gdy przeniesiemy się do większego mieszkania to zaczerpnę inspiracji stamtąd i na pewno zostawimy tam konkretną kwotę.
Być może to, co mnie blokuje w byciu IKEAmaniaczką to fakt, że mamy po prostu zbyt małe mieszkanko, by wszystkie widzimisię upchnąć (świeczki z racji posiadania kota odpadają, więc nie kuszą nic, a nic ;) )
Ja uwielbiam.
UsuńI raz po raz myślę To do następnego mieszkania.
O nie, nie.
UsuńWolę 3x robić kurs do IKEA, niż to wszystko pakować ;)
Do IKEA mam nie po drodze, więc jak już do niej dotrę, to również zazwyczaj wychodzę obładowana :)) Raz nie zawsze! A nacieszyć przecież trzeba się na zapas ;) Uwielbiam! ^^
OdpowiedzUsuńWczoraj też byłam w IKEI i też przeraziła mnie kwota podana przez panią przy kasie, ale to już norma :)
OdpowiedzUsuńMamy takie same kieliszki.
Czy to 'coś' w biało-czarne paski to zeszyt?
Które?
UsuńJa jedne kupowałam dla przyjaciół.
Nie, nie.
UsuńTo podkładki.
Te wysokie do wina :)
UsuńDobrze, że to podkładki. Nie przeżyłabym gdyby to był zeszyt, a ja go przeoczyłam.
To dla nas :)
Usuńja mam to samo, ikea to sklep, w którym moge spędzić cały dzień :)
OdpowiedzUsuńWiadomo! :)
UsuńDo Ikei również mam 100 km;p Ale muszę się wybrać, bo tyle piekności na mnie czeka :)))
OdpowiedzUsuńU nas tak zawsze. Wybieramy się po jedną, konkretną rzecza wracamy z dwiema torbami i ogromniastym rachunkiem. Cóż... magia Szweda! :)
OdpowiedzUsuńMagia.
UsuńZgadza się :)
u mnie ta zasada obowiązuje w H&Y, szczególnie podczas wyprzedaży...
OdpowiedzUsuńA ja właśnie jakoś niespecjalnie.
UsuńMam blisko. Zachodzę. Oglądam. Dotykam. Wychodzę,
Zielone, dawno chciałem to napisać - dla mnie jesteś najlepszą Madame Chic w województwie! :) a Ikei szczerze zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńNie, nie. Aż tak to nie :)
UsuńMnie wystarczy, że poprzechadzam się tam przez trzy godziny :)
OdpowiedzUsuńTaki urok tego sklepu! :)
UsuńJa też tak lubię... ;)
OdpowiedzUsuńjak mojemu M zaspiewala ostatnio cene PANI przy kasie to chcial zostawic wozek i uciekac :D
OdpowiedzUsuńTak, jak mówię, znam ten ból.
UsuńHaha, znam!
OdpowiedzUsuńBo kto nie zna :)
UsuńŚwietne rzeczy :)
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM DO SIEBIE :) -> http://justhighheels.blogspot.com/
czy to wszystko to rzeczy mini czy mi się tylko wydaje?
OdpowiedzUsuńWydaje.
UsuńUwielbiam ten sklep...
OdpowiedzUsuńNo baa! :)
Usuńhahaha...zdaje się, że ja jako jedyna mam blisko do Ikei (jakieś 10 km), ale nigdy mi nie po drodze ;) zakupy tam to dla mnie koszmar, bo zbyt wiele rzeczy mi się podoba, a ceny często ochładzają chęć zakupu ;)
OdpowiedzUsuńPoważnie?!
UsuńJak? Jak to możliwe?!
jak przeglądam takie Ikeowe zdobycze to cieszę się strasznie, że ja mam do niej tak daleko :D
OdpowiedzUsuńJak zwykle, punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia :)
UsuńI właśnie dlatego nie mogę za często tam chodzić, bo zawsze kończy się tak samo ;))
OdpowiedzUsuńja również myślałam, że to wersje mini :) to sklep w którym nie da się kupić rzeczy tylko z listy zakupów :)
OdpowiedzUsuńA jednak! :)
UsuńOjj ja jestem od dawna zdiagnozowaną IKEA maniaczką:)) W mieście są dwa sklepy - 13 i 30 km ode mnie. Wszędzie blisko:)) Potrafię wpaść po serwetki :) (oczywiście wypadam z 10000 innych rzeczy) :)
OdpowiedzUsuńSerwetki też mają fajne :)
Usuńtia
OdpowiedzUsuńraz nie zawsze, dwa razy - nie często :)
I ja się dziś przeraziłam, choć się bardzo starałam nie nabrać tysiąca rzeczy..., w końcu pojechałam dziś po kosz do segregacji śmieci. Wróciłam oczywiście nie tylko z koszem, ale inaczej się nie da. Ikea uwielbiam, śmiejemy się, że nasz dom ikea stoi ;), choć to nie do końca prawda, to przyznać muszę, że dodatków mam z ikea masę i sprawdzają się świetnie.
OdpowiedzUsuńA ja bardzo żałuję, że zastosowałam się do, bądź co bądź, praktycznej rady i kupiłam zwykły.
UsuńNie znoszę IKEA. Masa duperelków kiepskiej jakości, za które trzeba zapłacić tyle, co za dobrą jedną rzecz w np Red Onion. Sukcesem sklepu są dla mnie stylizacje. Każdy kto kupuje masę tych duperelków ma wrażenie, że przybliża się do obrazu tych stylizacji, taka konsumencka obłuda. Wolę miejsca dizajnowskie na zakupy, a świetne rzeczy można znaleźć w internecie. 100 km podróży w tak upalny dzień, aby zrobić zakupy w IKEA?? Podziwiam! Beata
OdpowiedzUsuńPoważnie?!
UsuńPierwsze słyszę! :)
W IKEI przepadam na max 2 godz. - uwielbiam i zawsze wydaje więcej, dużo więcej niż zaplanowałam.
OdpowiedzUsuńZnam to przerażenie przy kasie...to najgorszy moment :) poz
Maksymalnie 2 godziny?
UsuńDziwnie ... :)
Nie wiem jak można nie lubić Ikei...kocham ją miłością naturalną ;)
OdpowiedzUsuńWiadomo! :)
Usuńznam ten ból :) <3 IKEA :DD
OdpowiedzUsuńBeen there before? :)
UsuńZawsze mam to samo.Wchodzę do Ikei i kupuję , kupuję i gdy podchodzę do kasy mam wrażenie , że jakoś policzyła mi jak za pół sklepu ;)
OdpowiedzUsuńTeraz mam okazję zrobić zakupy w Szwecji. I patrzę a w Ikei szklanki "made in Russia" kolejne "made in Bulgaria" i takie tam...
Wrócę do Polski to pojadę na Szwedzkie zakupy ;)
Zatem IKEA czeka! :)
UsuńIkea moja miłości :D
OdpowiedzUsuńwłaśnie dostałam ulotkę, że mam możliwość zamawiania z dostawą do domku :D
Łiiii :D love IKEA :D
O proszę :)
Usuńładne gadżety :)
OdpowiedzUsuńMam taką samą patelenkę! Niezbędna, by przygotować cebulkę do pierogów :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń