poniedziałek, 28 lutego 2011

śladami kodu

Ostatni dzień mogłam być chora.
A, jak wiadomo, chorzy ludzie mają czas na czytanie książek.

Peter Caine, Paryż śladami Kodu Leonarda Da Vinici

niedziela, 27 lutego 2011

amelie

Czuję w kościach, że na moje niekończące się przeziębienie pomóc może jedynie Amelia.

Le Fabuleux Destin d'Amélie Poulain

movies

Obejrzeliśmy wczoraj dwa filmy.
Pierwszy, miał trzymać w napięciu. Nie trzymał.
Drugi, miał być uroczym, francuskim filmem na wieczór. Nie był.

Stone
L’Arnacoeur


sobota, 26 lutego 2011

eurobussiness

Skończyliśmy właśnie grać w Eurobussiness.

Przegrałam. Sprzątam.

piątek, 25 lutego 2011

i'm done

Dopijam kieliszek Martini i oficjalnie postanawiam, że kończę z byciem miłą dla mojej teściowej.

czwartek, 24 lutego 2011

z cyklu lekcje z Mateuszem

- A wie Pani, że moja mama poszła na prawo jazdy? - pyta mnie podekscytowany.
- Wiem, wiem. Mama mi mówiła.
- No i już za tydzień dostanie jakiegoś konstruktora.

środa, 23 lutego 2011

the romantics

Chorzy ludzie mają czas na oglądanie filmów.

The Romantics

work

Mam dość skomplikowaną sytuacje zawodowo-zatrudnieniową.
Wszystko znacznie się uprasza, kiedy okazuję się, że najpewniej mnie zwolnią. Albo sama odejdę.
Z końcem lutego.

spring

Zima postanowiła dziś chyba pokazać, że nie jest taka zła. Wyszło słońce.
Dla kogoś kto leży w łóżku nie jest to zbyt przyjemne.

Przypomniało mi, że kiedy byliśmy w połowie listopada, w Pradze było prawie 15 stopni. Co by komu szkodziło, żeby w lutym zaczęła się wiosna?

wtorek, 22 lutego 2011

o praktykach ludowych

Trochę spirytusu, trochę ognia, ciepły koc i Dziadek stawiający bańki.
Tak mnie to przeraziło, że aż poczułam się lepiej.

poniedziałek, 21 lutego 2011

i don't like mondays

Po weekendzie spędzonym w łóżku ciężko jest przyjechać do pracy. Zwłaszcza jeśli na dworze mróz, a w torebce kilka paczek chusteczek higienicznych i garść lekarstw.

niedziela, 20 lutego 2011

wtf?

W głowie pakowałam już zimowe ubrania. Płaszcz zamieniłam na wiosenny. Wyciągałam okulary przeciwsłoneczne i półbuty.
Aż nagle spadł śnieg.

sobota, 19 lutego 2011

sick

Jak to dobrze, że mamy Kogoś, kto przyjedzie, kiedy jesteśmy chorzy.
Przyrządzi przedziwną miksturę z wódki, miodu i cytryny. Przywiezie obiad, a potem jeszcze umyje naczynia.

dedykowane M.

paris

Od kiedy zobaczyłam Paryż, chęć odwiedzania innych miast gwałtownie zmalała.
I gdyby ktoś zapytał gdzie chciałabym pojechać w tym roku bez namysłu odpowiadam, że do Paryża.

love and other drugs

Zapowiadało się nieźle.
Przejmująca historia. Fajna aktorka i kilka pozytywnych opinii, które przeczytałam gdzieś-tam.
I nie mam pojęcia, jakim cudem wyszedł z tego tak przeciętny film.

Love and other drugs

czwartek, 17 lutego 2011

working class

Trzy firmy.
Trzy audyty.
1 100 kilometrów.
Jeden dzień.

wtorek, 15 lutego 2011

be my (f******) Valentine

Nie obchodzimy Walentynek jako takich.
Idziemy nawet o krok dalej i uważamy ja za badziewie.
Ale co tam!

poniedziałek, 14 lutego 2011

(still) Saturday

Najpierw było kulturalnie.
Krewetki, sałatki, awokado.
Potem były już tylko drinki z palemką, papierosy ze słomki i szisza.

Ksawery

Nie wiedzieć kiedy mój Chrześniak skończył cztery lata.
Ma pogodne oczy i zaraźliwy śmiech.
A zamiast woda mówi „wóda”.

I wciąż ją kocham

Tak nIe lubię książek bez szczęśliwego zakończenia.

Nicholas Sparks, I wciąż ją kocham

sobota, 12 lutego 2011

saturday

Obudziły mnie dziś pierwsze promienie słońca.
Zrobiłam więc z kołdry mur.

piątek, 11 lutego 2011

10.02.

Muszę chwile policzyć, by wiedzieć ile lat minęło od dnia naszych zaręczyn.
Mój pierścionek wciąż jest uroczo za duży.

czwartek, 10 lutego 2011

a jak anioł

Pomarańczowy anioł towarzyszy nam od kilku lat. Wędruje z sypialni do sypialni. Z mieszkania do mieszkania.
Oznacza dom, choć może nie w tradycyjnym znaczeniu tego słowa.

środa, 9 lutego 2011

!

Aktywowali nam internet!

o prasie kobiecej

Chciałam kupić sobie gazetę. Trochę do czytania, a trochę do oglądania. Na wieczór.
Stanęłam przed regałem. I stałam.

„Zwierciadło” czytam od lat i akurat mam taki czas, że jakoś nie bardzo mnie do niego ciągnie. Odpadł więc także „Sens”.
„Bluszcz” jest zbyt przepisany. „Elle”, „In Style” i inne takie pozbawione tekstu, a pełne fotografii.
„Pani”, jakaś taka nie dla mnie. „Twój Styl” z pewnością nie mój.

I koniec końców, jeśli chodzi o prasę kobiecą, stwierdzam, że rynek nie wychodzi mi naprzeciw.

tulipany

Zawsze jestem zaskoczona tym, że w lutym można mieć w domu tulipany.

wtorek, 8 lutego 2011

spring

W powietrzu czuć już wiosnę.
Nawet kupiłam z tej okazji żonkile.

grow (down)

Od kilku dni moje włosy dzielnie pozwalają obwiązać się gumką recepturką, obficie spryskać lakierem i podpiąć niezliczoną ilością wsuwek.
Rosną!

poniedziałek, 7 lutego 2011

without

Tak mi jest źle bez stałego dostępu do internetu.

9th floor

Wysoko-wysoko zaczęłam moją nową pracę.
I za każdym razem, kiedy wjeżdżam na 9 piętro z kartą magnetyczną w dłoni myślę, że to praca zdecydowanie dla mnie.

niedziela, 6 lutego 2011

mine vaganti

Dawno nie widziałam tak dobrego filmu!
I gdyby ktoś nie wiedział co obejrzeć w niedzielny, deszczowy wieczór, to polecam bardzo.
Tylko koniecznie trzeba mieć w domu wino. Ku mojemu zaskoczeniu najlepiej wytrawne.

Mine Vaganti

sobota, 5 lutego 2011

24/4

Wczoraj był pierwszy spokojny (i czysty) wieczór w tym mieszkaniu.
Oswajam się. Zaprzyjaźniam.
I rozwieszam gdzie się da świąteczne lampki.

piątek, 4 lutego 2011

nr 3

To była nasza trzecia przeprowadzka.
Tym razem ta niechciana.
Okazało się, że mamy zdecydowanie za dużo potrzebnych rzeczy.
I jak zawsze, że jednak życie można spakować w pudła i kartony.

środa, 2 lutego 2011

morał

Okazuje się, że w życiu tak naprawdę chodzi o to, by mieć przyjaciół. I to nie tylko dlatego, że ci nasi mają samochody dostawcze, siłę do wnoszenia mebli i energię do sprzątania. Nie.
Chodzi o to, by był ktoś, kto przybędzie “z odsieczą”.

(Przeprowadzka trwa. Internet niestabilny. Kartonów nie ubywa.)