Każdego roku przez chwilę myślę o wysłaniu kartek świątecznych.
Wiem jednak, że w obliczu braku czasu obietnice złożone samej sobie na niewiele się zdadzą.
A później, wyciągając kartki ze skrzynki, tak żałuję.
Ja wysłałam dopiero te, które muszą przebyć kawał świata. Zostało mi do zrobienia ok 16 kartek, a ilość i tak już dwukrotnie zmniejszona. Choć sama nie dostaję, cieszę się, kiedy mogę komuś zrobić niespodziankę.
Eee no bez przesady. 20 minut zamiast cwiczen, a endorfiny tez sie wydziela ;) Wypisywanie kartek to zadanie mojego Meza. Bywa, ze sie denerwuje nad nimi, ale kwitujr to krotko - ciesz sie, ze mamy komu kartki z serdecznosciami wysylac.
A ja nie lubię otrzymywać kartek, które ktoś wysyła hurtowo, nie zastanawiając się zbytnio nad treścią i formą, jakbym była punktem do odhaczenia w czyimś kalendarzu. Wszystko to jakieś takie powierzchowne (jak samo składanie życzeń świątecznych zresztą). Dlatego przestałam je wysyłać, bo to dla mnie nie miało sensu. Tym bardziej, że lubię proste, ascetyczne kartki (i takie też wybierałam dla innych), a zawsze dostawałam jakąś pstrokaciznę z toną brokatu. Ech.
Hurt, w moim przypadku, w ogóle nie wchodzi w grę. Uważam, że albo ma się czas, żeby usiąść i w spokoju je napisać, albo nie. Można oczywiście w 10 minut podpisać kartki własnym imieniem i wrzucić do skrzynki, tylko jaką ma to wartość?
Zielone-buty, o hurt nigdy bym Ciebie nawet nie podejrzewała :) To były takie moje ogólne uwagi dotyczące ciągłego pośpiechu i zawrotnego tempa, którego nie znoszę.
A ja uważam, że nawet te podpisane tylko imieniem mają większą wartość niż żadne. Osoba, która je wysyła musi jeszcze kartkę kupić, pójść na pocztę i wysłać. Często wystać się w kolejce. Więc liczy się gest. I to, że osoba, która tę kartkę dostanie uśmiechnie się, czy zrobi jej się cieplej na sercu. Ja wysyłam kartki do osób, które są najbliższe memu sercu (przyjaciółki i brat) i nie oczekuję, że dostanę kartkę zwrotną. I tak się zwykle dzieje, nie dostaję :) Ale nie wyobrażam sobie kartek nie wysłać, a w zamian tego wystukać życzenia w telefonie.
ja juz wyslalam...chlopcy sami je zrobili :)
OdpowiedzUsuńmasz jeszcze szansę wysłać... do świąt został tydzień, zdążą dojść na czas :-)
UsuńJa wysłałam dopiero te, które muszą przebyć kawał świata. Zostało mi do zrobienia ok 16 kartek, a ilość i tak już dwukrotnie zmniejszona. Choć sama nie dostaję, cieszę się, kiedy mogę komuś zrobić niespodziankę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
też chętnie bym wysłała, ale zawsze są ważniejsze rzeczy. może w przyszłym roku to nadrobię. pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńU mnie też jest zawsze myśl o przyszłym roku :)
Usuńto nie żałuj tylko znajdź chwilkę, siądź i napisz - warto :)))))
OdpowiedzUsuńja właśnie dzisiaj idę wysłać :)
Witam w klubie;)
OdpowiedzUsuńnie wyobrażam sobie nie wysłania kartek na święta, ale to takie skrzywienie "zawodowe", skoro robię je dla innych, jak bym mogła nie wysłać sama? :)
OdpowiedzUsuńTo kim Ty jesteś z zawodu? :>
UsuńTo naprawdę zajmuję chwilkę. Jeszcze zdążysz. :)
OdpowiedzUsuńKartka ze zdjęcia śliczna, a koperta jeszcze bardziej. ;)
Eee no bez przesady. 20 minut zamiast cwiczen, a endorfiny tez sie wydziela ;) Wypisywanie kartek to zadanie mojego Meza. Bywa, ze sie denerwuje nad nimi, ale kwitujr to krotko - ciesz sie, ze mamy komu kartki z serdecznosciami wysylac.
OdpowiedzUsuńkwituję.
UsuńTo może za rok zamiast akcji Mikołajkowych prezentów powinnam zrobić Świątecznych kartek i będzie mobilizacja ?:)
OdpowiedzUsuńPodpisuje sie.
OdpowiedzUsuńW tym roku mi z kartkami jakos nie bylo po drodze...
To zawsze jest jakieś pocieszenie :)
UsuńA moje dziś poleciały ;) I choć czasu totalnie brak, choćbym na kolanie miała pisać, wyślę :)
OdpowiedzUsuńTy to jesteś! :)
UsuńA ja nie lubię otrzymywać kartek, które ktoś wysyła hurtowo, nie zastanawiając się zbytnio nad treścią i formą, jakbym była punktem do odhaczenia w czyimś kalendarzu. Wszystko to jakieś takie powierzchowne (jak samo składanie życzeń świątecznych zresztą). Dlatego przestałam je wysyłać, bo to dla mnie nie miało sensu. Tym bardziej, że lubię proste, ascetyczne kartki (i takie też wybierałam dla innych), a zawsze dostawałam jakąś pstrokaciznę z toną brokatu. Ech.
OdpowiedzUsuńHurt, w moim przypadku, w ogóle nie wchodzi w grę. Uważam, że albo ma się czas, żeby usiąść i w spokoju je napisać, albo nie.
UsuńMożna oczywiście w 10 minut podpisać kartki własnym imieniem i wrzucić do skrzynki, tylko jaką ma to wartość?
To może za rok od pierwszego grudnia, codziennie wypisuj jedną kartkę? A potem, w odpowiednim momencie sruu - do skrzynki.
UsuńZielone-buty, o hurt nigdy bym Ciebie nawet nie podejrzewała :)
UsuńTo były takie moje ogólne uwagi dotyczące ciągłego pośpiechu i zawrotnego tempa, którego nie znoszę.
A ja uważam, że nawet te podpisane tylko imieniem mają większą wartość niż żadne. Osoba, która je wysyła musi jeszcze kartkę kupić, pójść na pocztę i wysłać. Często wystać się w kolejce. Więc liczy się gest. I to, że osoba, która tę kartkę dostanie uśmiechnie się, czy zrobi jej się cieplej na sercu. Ja wysyłam kartki do osób, które są najbliższe memu sercu (przyjaciółki i brat) i nie oczekuję, że dostanę kartkę zwrotną. I tak się zwykle dzieje, nie dostaję :) Ale nie wyobrażam sobie kartek nie wysłać, a w zamian tego wystukać życzenia w telefonie.
UsuńMam podobnie, ale w tym roku wyjątkowo mi się udało wysłać swoje, ba, nawet własnorecznie zrobione :)
OdpowiedzUsuńMiło, że zajrzałaś.
OdpowiedzUsuńA czerwone usta - sporadycznie :-)
zupełnie jak ja;d
OdpowiedzUsuńMam tak samo !
OdpowiedzUsuń